Entropia archiwum
entropia
22 kwietnia 2013 roku w w naszym liceum odbyło się spotkanie z panem Alonem Goldmanem - Przewodniczącym Związku Żydów Częstochowian w Izraelu. Przyjechał on do Polski z okazji obchodów rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim oraz otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich. Godzinne spotkanie, w którym uczestniczyły klasy: Ia, IIa i IId składało się z dwóch części-w pierwszej poruszone zostały tematy pochodzenia Alona Goldmana, jego częstochowskich korzeni oraz historii jego rodziny a w drugiej obejrzeliśmy prezentację na temat współczesnego Izraela. Dziadkowie, rodzice oraz najbliższa rodzina naszego wykładowcy urodzili się w Częstochowie i tutaj dorastali. Jego ojciec Jakob ukończył Liceum im. Henryka Sienkiewicza, a matka pochodziła z pobliskiego Pajęczna. Najbliższa rodzina ze strony ojca mieszkała przy ulicach: Katedralnej 4 oraz Fabrycznej 22 (Mielczarskiego). Żyło tu dwoje dziadków, dwie babcie, rodzice oraz wujostwo i kuzyni Goldmana .Na początku wojny rodzice Alona Goldmana uciekli do Lwowa, gdzie pomieszkiwali do momentu wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej w 1941 r. Później ojciec Goldmana , który był inżynierem ,wstąpił do Armii W. Andersa. Stamtąd wraz z wojskiem i żoną dostali się przez Teheran do Palestyny. Matka tam pozostała, natomiast ojciec wyruszył z armią dalej przez Afrykę do Włoch. Po zakończeniu wojny powrócił do Palestyny, gdzie osiedli z żoną na stałe, tam też urodził się Alon. W Częstochowie w tym czasie pozostawała reszta rodziny, którą umieszczono w getcie a potem zamordowano. Sam Alon nie jest pewien ani dokładnej daty śmierci swoich bliskich – (około 1942 r.) ani miejsca śmierci-czy był to teren getta czy Treblinka. Dlatego też dziś zajmuje się odszukiwaniem swoich korzeni i upamiętnieniem przodków, których nie znał a których brak jednak odczuwa. Więzy krwi są dla niego bardzo ważne ,podobnie jak historia, której znajomość pomaga budować tożsamość. Mieliśmy okazję obejrzeć szkice mapy Częstochowy sprzed wojny, tak jak zapamiętał ją ojciec Goldmana, listy świadków rodziny Alona w Yad Vashem. Jest on dumny że wśród ponad 20 tysięcy nazwisk częstochowskich Żydów umieszczonych na liście instytutu udało się upamiętnić całą jego rodzinę , która padła ofiara Shoah. Mogliśmy też posłuchać krótkiej historii o utworzeniu Izraela, ciągłej walce między Arabami i Żydami, o terytorium kraju, jego mieszkańcach czy kulturze. Dzięki przygotowanej dla uczniów prezentacji multimedialnej choć na zdjęciach mogliśmy dostrzec walory i piękno miejsc takich jak Jerozolima, Tel Awiw, Haifa, Negev, , Maasada czy Morze Martwe. Nasi uczniowie zaciekawieni wykładem chętnie zadawali pytania. Chcieli wiedzieć co działo się z ojcem Alona Goldamana, jak i czy po Zagładzie można wierzyć w Boga, czy o to, dlaczego tak bardzo Alon chciał poznać swoje korzenie w Częstochowie. Tej nietypowej lekcji historii przyświecało zdanie ,, I should like someone to remember that there once lived a person named David Berger. " z ostatniego listu Bergera, jednej z wielu ofiar Holocaustu, który chciał, by ktoś po prostu pamiętał, że istniał ktoś taki jak on. Pamiętajmy o każdej osobie, która wtedy zginęła , bo każdy ma imię i swoją historię .
Zuzanna Lipartowska kl. I a
13 marca uczniowie działający w szkolnym Kole Politologicznym „Entropia” zorganizowali dla swoich koleżanek i kolegów z klas o rozszerzonej biologii i chemii sesję naukową dotyczącą problemu GMO.(Tych, którzy nie uczestniczyli w debacie informujemy: GMO to modyfikowane genetycznie organizmy). Punktem wyjścia debaty były wyniki ankiety przeprowadzonej wśród uczniów „Słowaka”, diagnozującej znajomość tematu. Choć większość (85%) młodzieży uczęszczającej do naszej szkoły potrafi rozwinąć ww. skrót, to bez wątpienia dzisiejsze spotkanie - dzięki przygotowanemu przez „Entropię” różnorodnemu materiałowi naukowemu (opartemu na wynikach badań naukowców europejskich) - stało się doskonałym pretekstem do tego, aby nie stać się tylko biernym konsumentem, a świadomym członkiem społeczeństwa.
„JESTEŚMY WRAŻLIWI SPOŁECZNIE-DAJEMY WĘDKĘ A NIE RYBĘ”
W piątek 3 czerwca odwiedziła naszą szkołę i wzięła udział w debacie zorganizowanej przez koło politologiczne "Entropia" Pani Poseł Izabela Leszczyna. Przewodnim tematem spotkania z młodzieżą z kl. IA. IC, I F, II A było podsumowanie czterech lat w Sejmie oraz priorytety polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Posłanka odwiedziła już I LO trzy lata temu i jako świeżo wybrany parlamentarzysta dużo mówiła wtedy o swoich planach i nadziejach związanych z pracą w Sejmie. Chcieliśmy dowiedzieć się jak ocenia ona pracę swoją oraz partii, którą reprezentuje czyli PO, z perspektywy upływającej kadencji.
Wymieniając dokonania rządu Pani Poseł skupiła się głównie na tematyce gospodarczej, zmianach w prawie, które umożliwiły przyspieszenie procedur związanych z budową dróg oraz zmianach w ustawie prawo o szkolnictwie wyższym . Chwaliła reformę emerytur pomostowych, zakazanie kar cielesnych zlikwidowanie służby wojskowej, wycofanie wojsk z Iraku . Mówiła o swojej pracy w komisjach sejmowych (np. edukacji, finansów) Znakomicie przygotowani do dyskusji uczniowie "Słowackiego" pytali o politykę zagraniczną oraz o plan Platformy Obywatelskiej na najbliższe cztery lata, skupiając się głównie na programie gospodarczym. Intrygujące były pytania o działalność w polsko-fińskiej i polsko-kubańskiej grupie parlamentarnej (skłoniło to nas do refleksji nad losem kubańskich więźniów politycznych). Nie zabrakło pytań o realizację "obietnic wyborczych" i plany polityczne na najbliższe lata.
- „Kiedy prawie cztery lata temu stawałam w wyborcze szranki, oprócz realizacji programu Platformy Obywatelskiej dla Polski , obiecałam cztery konkretne działania dla Częstochowy: środki na wiadukty przy DK1, zmianę sposobu zarządzania spółką Operator zarządzającej terenami pohutniczymi atrakcyjnymi dla inwestorów, wsparcie działań na rzecz powołania uniwersytetu i działania na rzecz małych i średnich przedsiębiorstw. Dwie pierwsze obietnice zrealizowałam w 100%, dwie pozostałe to proces trwający wiele lat, myślę, że dla MŚP rząd zrobił w czasie kryzysu sporo, a ja osobiście dla częstochowskich wyższych uczelni tyle ile można było” - odpowiadała na pytanie dotyczące "obietnic" Poseł Leszczyna.. Wśród uczestników debaty znalazło się także dwóch innych Posłów... To Posłowie na Sejm Dzieci i Młodzieży-Michał Gawęda i Dominik Depta z kl. IC. Zbiera się on raz do roku, 1 czerwca w Międzynarodowym Dniu Dziecka. Znaleźli szybko wspólny język -jak posłowie z posłem -przechodząc do tematyki unijnej. Pani Leszczyna opowiedziała o priorytetach prezydencji Polski w UE. Wspólnie zastanawialiśmy się czy cele powinny być nieliczne i ogólne czy też bardziej szczegółowe i co rozumiemy pod pojęciem Europa bezpieczna i otwarta, co to jest bezpieczeństwo żywnościowe i w jakim zakresie integracja europejska może być źródłem wzrostu. Na prośbę młodych politologów z "Entropii" Pani Poseł obiecała zamieścić na swojej stronie dokument dotyczący priorytetów polskiej prezydencji.
Debata była merytoryczna a rozmówcy dociekliwi ale życzliwi. Uzyskaliśmy odwiedź na wiele pytań, ale nakreśliliśmy też problemy i wątpliwości, na które nie ma łatwych odpowiedzi-jak choćby to jaką partią jest PO-prawicową, centro-prawicową czy centro-lewicową i jak ma się program polityczny w zderzeniu z trudną materią praktyki.
Eliza Stodółka II A, Ewelina Baran I A
Kibole –stadionowi troglodyci?
Szaliki, race, transparenty itp. to znaki rozpoznawcze kibica czy kibola? No właśnie, istnieje między tymi grupami znaczna różnica. Kibica możemy definiować jako osobę oglądająca zawody sportowe, sympatyzującą z daną drużyną, klubem sportowym, fana tego klubu. Kibol zyskuje dodatkowo miano chuligana, wandala, łobuza… Dlaczego? Otóż, stadion po meczu, w którym „widzami” byli kibole jest w tragicznym stanie. Połamane krzesła, bramki, bójki i obrażanie się nawzajem wulgaryzmami. Bezwzględność i przemoc wzbudzają przerażenie. Polacy niestety również w ten sposób pokazują swoje preferencje nie tylko sportowe, ale i polityczne, społeczne, nawet ekonomiczne…
Skutki akcji kiboli mogą bywają drastyczne. Choćby na ostatnim meczu o mistrzostwo Polski w piłce nożnej, niewinna kobieta została poparzona przez racę, rzuconą przez jednego z kiboli. Inny przykład? Śmierć kibica Cracovii: trzy miesiące śledztwa, sześciu zatrzymanych. Ilu winnych? Takie zachowania nie powinny być tolerowane, a władze i organy bezpieczeństwa wciąż nie potrafią sobie z nimi poradzić.
To zjawisko pojawia się również w najbliższych nam kręgach, chodzi mi tu o mecze częstochowskich drużyn. Nieraz zdarzało się, że kibice byli pobici przez kiboli, bądź walka toczyła się między kibolami drużyn przeciwnych.. Wrogość kiboli przejawia się w codziennych sytuacjach. Wystarczy na przykład mieć koszulkę z logo swojego ulubionego klubu piłkarskiego i to może stać się bodźcem do rozzłoszczenia sympatyka klubu innego, niż „nasz”.
Myślę, że oprócz preferencji sportowych na wandalizm kiboli wpływ ma też alkohol, narkotyki i kwestia wychowania…. Również polityka i sport mieszają się obecnie coraz bardziej. Walka o to, aby osiągnąć sukces za wszelką cenę oddziałuje na atmosferę w społeczeństwie. Krążą od jakiegoś czasu w sieci obrazki z piłkarskich stadionów sugerujące, że polityka zaczęła wchodzić również do tej, wydawałoby się neutralnej strefy.
Prezentowani nieraz w naszych mediach jako bezmyślni, kibole zaczynają się buntować. Przy czym bunt przechodzi w konkretne dobrze zorganizowane działania, co może zdumiewać na tle ogólnej bierności społeczeństwa. Zastanawiam się czy będzie ich coraz więcej i niedługo rozpocznie się jakaś kolejna kampania walki z kibolami, zakończona ugodą pomiędzy władzami klubów i przedstawicielami kibiców. Spodziewam się też, że w jej wyniku kontrola wejść na stadiony, do tej pory nie do wyegzekwowania przez służby porządkowe wobec stadionowych chuliganów, teraz zacznie bezbłędnie wyłapywać jednostki zagrażające spójności oprawy piłkarskiego widowiska pseudopolitycznymi happeningami.
Co zrobić z prawdziwym kibolizmem? Jak powstrzymać takie zachowania? Jaki jest sens wydawania pieniędzy na akcje powstrzymania kiboli?
Jakiś czas temu wprowadzono ustawę regulującą prawo karania kiboli. Pozwala ona na natychmiastowe sądzenie chuliganów zaraz po zatrzymaniu (za pomocą telemostu) oraz karanie za posiadanie niebezpiecznych ostrych narzędzi - jeśli istnieje podejrzenie ich użycia.
Policjanci będą bezwzględnie karać za najmniejsze przewinienia dokonywane podczas meczów. Kibice dostaną wysokie mandaty za wejście do innego sektora trybun, wnoszenie alkoholu czy niestosowanie się do poleceń służb porządkowych. Surowe kary przewidziano również dla osób, które wtargnęły na płytę boiska.
Restrykcje dotkną również zarządców stadionów, odtąd zobowiązanych do wprowadzenia systemów monitoringu. Obiekty, które nie dostosują się do zarządzenia, nie zostaną dopuszczone do rozgrywek. Zmiany wprowadzają również możliwość przerywania oraz odwoływania imprez masowych przez wojewodów, jeśli istnieje prawdopodobieństwo zagrożenia bezpieczeństwa. Podjęta przez rząd inicjatywa wprowadza modyfikacje w 11 ustawach. Spośród tych zmian jedne obowiązywać będą tylko w czasie trwania turnieju Euro 2012, inne pozostaną w przepisach na stałe. Czas pokaże czy poprawią kulturę na stadionach.
Eliza Stodółka II A
CO Z TĄ DYKTATURĄ ?
„Dyktatura jest w państwie, w którym wszyscy boja się jednego a jeden wszystkich”
W dzisiejszych czasach młodzież nie zdaje sobie sprawy, że na świecie jest wciąż wiele krajów, w których panuje dyktatura..23 maja 2011 r. uczestnicy koła politologicznego ENTROPIA przeprowadzili debatę pt. „Co z tą dyktaturą?” Inspiracją dla nich była seria wystąpień w Afryce Północnej i na Półwyspie Arabskim przeciwko tamtejszym dyktatorom zapoczątkowana” jaśminową” rewolucją w Tunezji w styczniu 2011 r. W czasie spotkania, dowiedzieliśmy się o kilku intrygujących postaciach, które mają swój udział w historii dyktatury. Przedstawiono postaci i politykę : Hugo Chaveza w Wenezueli, Kim Dzong Ila w Korei Płn. ,Fidela Castro na Kubie, Roberta Mugabe w Zimbabwe, Aleksandra Łukaszenki na Białorusi oraz Muammara Kadafiego w Libii. Prelekcja wzbogacona została prezentacją multimedialną. W części przeznaczonej na debatę zgromadzeni humaniści zastanawiali się nad warunkami jakie muszą powstać by do władzy doszedł dyktator, sposobami osiągania władzy ,oraz metodami jej sprawowania. Przedstawiono rodzaje dyktatury, dyskutując nad tym czy wszystkie one są złe, dlaczego trwają i jaką mają przyszłość. Szczególnie gorące polemiki wywołał temat: kto może obalić dyktatorów i jaki może być w tym udział innych państw czy organizacji międzynarodowych. Spotkanie, w którym uczestniczyły klasy I A i II A, uświadomiło nam, że w wielu krajach wciąż nie ma demokracji. Łamane są prawa człowieka, aresztowani i torturowani są opozycjoniści, brak wolności słowa a dziennikarze są mordowani. "Wobec despoty wszyscy są równi, mianowicie - równi zeru." Jaka jest przyszłość demokracji, to już doskonały temat do innej dyskusji.
Ewelina Baran I A
DWIE POLSKI CZY DWIE ELITY POLSKIE?
18 maja odbyło się zorganizowane przez Częstochowski Klubu Frondy spotkanie z Rafałem Ziemkiewiczem - dziennikarzem, publicystą, komentatorem politycznym i ekonomicznym, pisarzem science fiction. Temat: „Dwie Polski, czy dwie elity polskie?” był pytaniem, na które starał się odpowiedzieć zaproszony gość. Prawie dwugodzinny wykład, któremu przysłuchiwali się członkowie Entropii oraz zadawane później pytania pozwoliły na poznanie poglądów zaproszonego gościa. Ziemkiewicz właściwie już na wstępie żartując z „Gazety Wyborczej” i „TVN-u” zaznaczył swój stosunek do części mediów. Często zgrabnie wplatane dość jednak tendencyjne żarty nadawały przemówieniu lekkości. Ziemkiewicz rozwinął w dużej mierze to, co zarysował w „Uważam Rze” w swoim tekście pt „Tak zwana elita”, choć wzbogacił to o ciekawą analogię między III RP a Królestwem Polskim (tzw. Kongresówką) w l.1815-1830. Naczelną tezą Ziemkiewicza jest to, że obecna elita w Polsce jest skażona pogardą do współobywateli, gdyż wyrosła z tej warstwy, która została wypromowana przez niepolskie siły po II wojnie światowej . Elita ta jest przesiąknięta butą charakterystyczną dla świeżo wyróżnionych ludzi i potrafi odczuwać tylko uczucia „strachu i pogardy” wobec narodu. Symbolizującą te przemiany postacią jest dla Ziemkiewicza Adam Michnik (bohater opozycji antykomunistycznej, który po r.1989 bardziej obawiał sie tradycji endeckiej i ludowego katolicyzmu Polaków niż zażyłych relacji z członkami dawnej nomenklatury komunistycznej) i stąd też ukuty we wcześniejszej książce termin „michnikowszczyzna” na określenie takiej właśnie elity. Zaproszony gość porównał pod tym kątem Polskę do państwa postkolonialnego, w którym jego zdaniem proces wykształcania rządzącej warstwy miejscowej jest bardzo podobny. Ciekawszym moim zdaniem jest jednak wysuwana analogia między III RP a Kongresówką. Jego zdaniem w obydwóch państwach część elity mimo wspaniałej rewolucyjnej przeszłości (w Kongresówce uczestnicy wojen napoleońskich np. gen. Józef Zajączek czy Wincenty Krasiński, w III RP walczący z komunizmem) w „odrodzonym” kraju zaczęła głosić poglądy odległe od swoich dawnych zrywów patriotycznych. O ile w XIX wieku chodziło o służalczość w stosunku do Rosji, to po przemianach roku 1989 o współpracę z byłymi komunistami i działaczami służb bezpieczeństwa. Ziemkiewicz często przywoływał scenę z „salonu warszawskiego” w „Dziadach cz. III” Adama Mickiewicza, by ukazać ówczesną i obecną elitę, jako oderwaną od interesów kraju oraz zwykłych obywateli i skupioną na swoich sprawach. Cały ten wywód został przeprowadzony sprawnie i logicznie, zaproszony gość mówił spójnie, lekko, bez problemów z płynnym przejściem z jednej myśli do drugiej (co wcale nie jest takie częste nawet wśród polityków). Można oczywiście znajdować pewne uproszczenia w dokonanym porównaniu, takie by lepiej dany fakt historyczny do niego pasował, ale to przecież naturalne w prawie każdym zideologizowanym wywodzie.
Późniejsze pytania słuchaczy dotyczyły głównie polskiej polityki zagranicznej i tego na kogo głosować. Gość pragnął nie wyjawiać swoich sympatii politycznych, ale po tym jak powiedział, że wybory są jak „karta menu w restauracji i obecnie mamy dwa dania główne i dwie przystawki” chyba wszystko staje się jasne. Podczas odpowiedzi na pytania Ziemkiewicz przyznał się do pisania nowej książki nawiązującej tytułem do „Myśli nowoczesnego Polaka” Romana Dmowskiego, który jest dla niego w pewnym stopniu wzorem. Będą to „Myśli nowoczesnego endeka”
Trzeba przyznać, że to spotkanie z tak wyrazistą osobą było ciekawym doświadczeniem, które moim zdaniem powinno uczyć jednej najważniejszej dla nowoczesnego Polaka cechy- krytycznego spojrzenia na wszelki kierowany do nas przekaz polityczny. Tak w tym spotkaniu jak i w każdym innym.
Michał Tutaj kl. II A
Globalizacja – nowy rodzaj zniewolenia czy szansa na sukces dla każdego?
Odwiedźcie (...) meczet w Damaszku, katedrę w Reims, buddyjską świątynię w Bangkoku. Choć w każdym z tych miejsc napotkacie tę samą atmosferę pobożności, zorientujecie się bez trudu, że każde z nich należy do innej kultury. Potem siądźcie w fotelu multipleksowego kina, odwiedźcie (...) centrum handlowe, nowoczesny hotel, czy restauracje szybkiej obsługi w jakimkolwiek mieście świata – i spróbujcie sobie wyobrazić gdzie jesteście. Okaże się, że nigdzie i wszędzie(...) uniwersalne obrazy atakują oczy, uniwersalne dźwięki atakują uszy(...) nie sposób się zorientować w jakim kraju akurat przebywacie.
Benjamin Barber, Dżihad kontra McŚwiat
Brak granic, co za tym idzie – łatwość przemieszczania się, wszelkiego rodzaju dotacje, łatwy dostęp do wszelkich cywilizacyjnych wytworów, to tylko przykłady tego, co powoduje narastająca globalizacja. Wydaje się, że są to jak najbardziej pozytywne skutki nieuniknionego procesu podporządkowywania się w istocie wszystkich państw międzynarodowym organizacjom, czy przede wszystkim ogólnoświatowym korporacjom i potentatom. Procesu ujednolicania świata, tworzenia wszelkich płaszczyzn życia społecznego na uniwersalnych zasadach nie da się uniknąć, zatrzymać lub odwrócić i cofnąć to, co już uległo tak diametralnym zmianom. Jest to proces, którego cykl biegnie równolegle z rozwojem cywilizacyjnym; z rozwojem społeczeństw pod względem ekonomicznym, gospodarczym, kulturowym. Są one na tyle ściśle ze sobą połączone, że trudno było by je od siebie oddzielić. Chodzi tu o to, by na fali tych cyklicznych przemian rozwijało się każde ze społeczeństw, by proces ten zmienił swoje tory. I w tym momencie rodzi się pytanie – czy jest to w ogóle możliwe? Przyglądając się rzeczywistości „pod znakiem krwiożerczego kapitalizmu” ze „ścigającymi się szczurami” na czele, skłaniałabym się ku przekonaniu, że faktycznie idea alterglobalizmu to idealizm, pozbawiony konstruktywnych podstaw. Tylko jak tu zgodzić się na to, by życie każdego z nas upływało pod szyldem McDonalda lub Coca Coli, na wzrastający kontrast pomiędzy tak zwaną „bogatą północą” a „biednym południem”, wyzysk obywateli Trzeciego Świata, dyktaturę ogromnych korporacji, poza tym utratę tożsamości i narodowej świadomości.
Trzeba podkreślić, że ów rozwój cywilizacyjny, to cecha charakterystyczna, ale tylko i wyłącznie państw europejskich, czy Stanów Zjednoczonych, jeszcze z paroma wyjątkami. Indie, Kambodża w Azji, Somalia, Ruanda, Nigeria w Afryce nie mają nic wspólnego z tym właśnie rozwojem. Są tylko środkami do celu, jaki chcą osiągnąć najpotężniejsi potentaci, których dochody nierzadko przewyższają budżet ich państw (np. roczne dochody Mitsubishi są większe od PKB Polski). Mowa tu szczególnie o koncernach zajmujących się wydobyciem ropy naftowej na terenie krajów arabskich.
Dla przeciętnego Europejczyka ropa to ta substancja, która daje możliwość korzystania ze środków lokomocji, gaz natomiast pozwala na przykład na ogrzanie własnego domu. Jednak ten sam Europejczyk, być może dlatego, że nie posiada wystarczającej wiedzy, nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego wygody to udręka niejednej afrykańskiej społeczności. Nie mam na myśli tego, żeby przestać jeździć samochodem, czy korzystać z ogrzewania. Idzie o to by budowa dobrobytu „bogatej północy” nie działa się kosztem tegoż „biednego południa”. Skoro Trzeci Świat to teren, na którym inwestują największe koncerny paliwowe, to czemu te inwestycje w znaczącym stopniu nie powodują poprawy życia tamtejszej ludności. Czyżby pieniędzy nie wystarczało? Z pewnością nie. To jest naturalnie jeden z tych złych torów, po których pędzi globalizacja. W tym przypadku, oprócz ubóstwa i złych warunków bytowych, mamy jeszcze do czynienia z degradacją środowiska naturalnego.
To nie jest tak, że nie powinny istnieć przedsiębiorstwa działające na tak szeroką skalę. Przyczyną takiego, a nie innego wpływu tychże spółek i korporacji (Shell, Nestle) jest krótkowzroczność i brak odpowiedniego planowania, ale może to być również celowe działanie. Ponadto państwa często nie bronią osób, których prawa człowieka są łamane, a nieraz zdarza się, że to właśnie państwo w pogoni za zyskiem z eksploatacji zasobów naturalnych łamie owe prawa.
Poza wszelkimi skutkami gospodarczo-ekonomicznymi globalizacja niesie za sobą również zatracenie indywidualności, odrębności poszczególnych państw. Jest to dotkliwe przede wszystkim dla starego kontynentu, przeżywającego tak silny już kryzys kultury europejskiej budowanej na rzymskich akweduktach i greckiej starożytnej cywilizacji. Odrębność państwa, także obywateli ciągle jest zacierana. Suwerenność krajów skupionych w organizacjach międzynarodowych jest także w pewien sposób pomniejszona. Ale to przede wszystkim dysproporcje i podziały społeczne są największym i moim zdaniem najgroźniejszym skutkiem ubocznym rozwijającej się globalizacji, która gdyby tylko przybierała inne formy i miałaby odpowiednie podstawy tworzone przez rządy i korporacje, mogłaby być błogosławieństwem całej ludzkości.
Roksana Kidawa kl. III a
Wielka ulga w Ameryce
Ameryka odetchnęła. Usama ibn Ladin, znany bardziej jako Osama bin Laden nie żyje. Amerykański oddział sił specjalnych wraz z CIA w ciągu 40 minut zlikwidował najbardziej poszukiwanego terrorystę na świecie. Przy okazji śmierci ibn Ladina warto powiedzieć parę słów o tym, kim tak naprawdę był ten człowiek i do czego dążył. Organizacja ta powstała podczas interwencji ZSRR w Afganistanie, kiedy to komuniści chcieli utrzymać wpływy w tym regionie. Usama ibn Ladin stanął na czele ruchu przeciwko agresji radzieckiej i był w tym wspierany przez USA. Po zwycięstwie mudżahedinów jego wrogiem stał się Zachód, tj. przede wszystkim Stany Zjednoczone i Izrael. Do 1991 roku Al-Kaida nie była organizacją terrorystyczną, z czasem jednak zaczęła się radykalizować. W końcu w roku 1998 ogłoszona została Wojna Religijna przeciwko Stanom Zjednoczonym. Trzeba jednak pamiętać, że ogłoszenie wojny nie nastąpiło samo z siebie. Al-Kaida, ale także inne środowiska islamskie bardzo nieprzychylnym okiem patrzyły na rozwijające się pod auspicjami USA państwo Izrael. Trzeba przyznać, że początki działania ibn Ladina zawierają się w znanej nam przecież definicji wojny sprawiedliwej. Na początku nie głosił idei bezwzględnej walki z tzw. Zachodem. Nie można przy tym nie zauważyć, że swój udział we wspieraniu terroryzmu mają europejskie organizacje lewicowe, głoszące internacjonalizm i dążące do maksymalnego zliberalizowania polityki imigracyjnej (najlepszym rozwiązaniem byłby powrót do świata podzielonego na strefy kulturowe i religijne z bardzo ograniczonymi migracjami ludności-choć na skutek globalizacji jest to mało realne)
Mówiąc o Al-Kaidzie trzeba pamiętać, że nie wszystkie zamachy, do których nawet przyznawali się członkowie organizacji, były przez nich przeprowadzone. Do tej pory neguje się przynajmniej kilka zamachów, do których przyznali się towarzysze ibn Ladina. Także sama struktura organizacji pozostaje co najmniej kwestią dyskusyjną. Ścierają się w tym wypadku dwie skrajne koncepcje. Część analityków uważa, że Al-Kaida to bardzo dobrze zorganizowana "mafia", której macki sięgają wszędzie. Inni przekonują zaś, że Al-Kaida... nie istnieje. Prawda, jak często bywa, znajduje się w środku Z jednej strony można mówić o tym, że znaczna część radykałów islamskich może nie mieć nic wspólnego z organizacją ibn Ladina, tylko na nią się powołuje. Z drugiej zaś pewne jest, że największe zamachy są koordynowane przez "centralę".
Żeby lepiej zrozumieć myślenie i postępowanie członków Al-Kaidy, trzeba postawić się w sytuacji muzułmanów (to dla osób naszego kręgu kulturowego jest trudne). Jak byśmy się poczuli, gdyby ziemie od lat nasze zajęły obce mocarstwa, pod hasłami dziejowej sprawiedliwości? Co byśmy robili, gdyby kraje naszego regionu zostały zbrojnie zaatakowane, np. pod pretekstem posiadania niebezpiecznej broni (Irak), po czym okazałoby się, że takowej broni nigdy nie było? Czy patrzylibyśmy biernie, jak obcy żołnierze wprowadzają obcy nam system (patrz: demokrację)? Podstawowe błędy historyczne wynikają ze wspomnianego myślenia, że wszyscy ludzie wierzą, że świat jest wszędzie taki sam, że ludzie są równi i zasługują wszędzie na to samo. Powrócę w tej sprawie do Iraku: nie trzeba było zbrojnie wchodzić do Iraku, by zabić jego przywódcę. Nie bądźmy naiwni: wywiad amerykański jest potężny, bez problemu mógłby więc "po cichu" zlikwidować Husajna. Przeważały oczywiście inne kwestie: promocji przed wyborcami, zyskania strefy wpływów czy w końcu: zdobycie złóż ropy naftowej. Także ostatnie działania Ameryki budzą wątpliwości. Czyż to nie Stany Zjednoczone chlubią się takimi wartościami jak sprawiedliwość, praworządność i prawa człowieka? Jak się to ma do tortur stosowanych na islamskich jeńcach czy nawet sposobie potraktowania ibn Ladina? Pentagon bez skrępowania i zażenowania przyznaje, że chodziło o likwidację terrorysty. A przecież fakty pokazują, że można było złapać ibn Ladina i go osądzić w imię litery prawa. Warto więc zastanowić się nad własnym postępowaniem.” Musi istnieć jakaś granica w liczbie zamordowanych ludzi, gdzie kończy się humanitaryzm dla mordercy i prawa człowieka. Przed tą granicą zabicie mordercy jest haniebnym odwetem, niegodnym cywilizacji europejskiej, pseudosprawiedliwością i barbarzyństwem. Poza nią – jest „sukcesem sił pokoju”, „zadośćuczynieniem sprawiedliwości” i „wielkim zwycięstwem ze złem”. Wypadałoby, żeby jakiś Autorytet wyznaczył tę granicę i objaśnił ją ludziom.”
Ostatnio wiedzieliśmy jak Amerykanie świętowali na wieść o śmierci ibn Ladina. Ludzie manifestowali dumę z własnego państwa, które okazało się skuteczne jak dzielny szeryf i bez pardonu ukarało okrutnego terrorystę (mamy wciąż w pamięci sceny z 2001 r. kiedy na wieść o ataku na WTC i śmierci 3 tys. osób podobnie manifestowało dumę i radość na ulicach swoich miast wielu wyznawców islamu-dwie manifestacje a tak skrajne budzą w nas emocje…) Nie zapominajmy jednak, że znaczna część muzułmanów rozumie to inaczej i tego typu zachowania frustrują ich do granic możliwości. Nie dziwmy się więc, że po zasianiu ziarna w postaci imperialnej polityki w stosunku do Bliskiego Wschodu zbieramy krwawe plony w postaci zamachów.
Krzysztof Ciesielski II A
ENTROPIA NA DNIU POLITOLOGA AJD –SPOTKANIE Z SZEWACHEM WEISSEM
W poniedziałek (11 kwietnia) członkowie koła politologicznego Entropia uczestniczyli I Dniu Politologa, który odbył się na częstochowskiej AJD.
Wykład podzielony był na dwie części: pierwsza – dotycząca definicji polityki i politologii oraz motorów działania polityki międzynarodowej, druga – poświęcona polityce lokalnej naszego miasta. Część pierwszą otworzył dr hab. Jerzy Mizgalski z AJD i przewodnicząca Koła Naukowego Politologów AJD Aleksandra Deska.Prelekcję pod tytułem „O polityce” wygłosiła dr Małgorzata Soja. Zwróciła ona uwagę na związek i definicję politologii i polityki poczynając od czasów Arystotelesa . Polityka to głównie proces podejmowania decyzji, których zależności z codziennym funkcjonowaniem ludzi są ogromne.Kolejną prelekcję wygłosił dr Mateusz Piskorski, który w ciekawy sposób mówił o różnych perspektywach studentów kończących politologię. Studia politologiczne pomagają m.in. w rozwijaniu umiejętności interpersonalnych, negocjacyjnych, reprezentacyjnych, a nawet retorycznych i holistycznych. Mimo alarmistycznych sondaży mediów, dla młodych politologów otwierają się nowe możliwości zawodowe, takie jak rozszerzająca się działalność w zakresie ochrony i monitoringu praw człowieka, marketingu politycznego, czyli na przykład doradztwa w kampaniach wyborczych, działalności analitycznej.Głównym punktem I Dnia Politologa był wykład „Kulisy polityki międzynarodowej” prof. Szewacha Weissa, byłego ambasadora Izraela w Polsce. Trzeba przyznać, że to osoba z dużym doświadczeniem politycznym, dziennikarskim, laureat wielu nagród i odznaczeń (m.in. Krzyż Wielki Orderu Zasługi RP, Odznaka Honorowa „Bene Merito”, doktorat honoris causa Uniwersytetu Wrocławskiego). Bez wątpienia to postać wielkiego formatu, nasze oczekiwania względem niego były więc dość duże.Szewach Weiss opowiadał o swojej młodości, wspominał o swoim ojcu, który chciał, by młody Szewach został lekarzem, tłumacząc, że to najlepszy zawód dla Żyda. Prof. Weiss zdradził nam, że posiada umiejętności muzyczne. Mówił też o sobie, że jest „dzieckiem holocaustu”, a „Polacy i Żydzi są największą ofiarą nazizmu”, rozważał czy to przejaw cierpienia, czy bohaterstwa…Przechodząc do spraw związanych z polityką, podkreślił rolę warsztatu politycznego, a także dyscypliny akademickiej. Mówił, że „dobry politolog może być dobrym dziennikarzem”. Zaznaczał, że polityka jest wszędzie, począwszy od najmniejszej grupy społecznej czyli rodziny, bo przecież i w rodzinie tworzą się koalicje. Cele polityków są różne: faktyczny i ten, którego my oczekujemy, ale w każdym kraju są ludzie, dla których najważniejsze jest dobro innych. Według Weissa bardzo dobrym zawodem może być doradca polityczny, a najbezpieczniejszym – profesor uniwersytecki.Jednym z aspektów poruszanych w wykładzie była wielkość postaci Goldy Meir, premier Izraela, minister pracy, spraw zagranicznych, "Żelaznej Damy" izraelskiej polityki oraz instytucji politycznej, jaką stworzyła – tzw. „Kuchni Goldy”.Szewach Weiss mówił o pokojowej działalności w Izraelu, stwierdził, że „Izrael to państwo, które stworzyła polityka”. Działacze polityczni są według niego kreatorami państwa.Elementem wykładu, który wzbudził kontrowersje było nawiązanie do okładki Angory, przedstawiającej dwóch Żydów stojących przy Pałacu Kultury i Nauki, z których jeden mówi „Synu, to wszystko kiedyś będzie twoje!”. Szewach Weiss był tą okładką szczerze oburzony. Uznał ją za przejaw antysemityzmu. Zauważył, że większość znanych Żydów (w tym on sam) nie wyróżnia się wyglądem.Uzupełniające wykład pytania były ciekawym podsumowaniem. Jedno pytanie dotyczyło właśnie okładki Angory, a właściwie tego, w jakim stopniu zakrawa ona o antysemityzm i czy to przez stereotypowe ukazanie Żydów? Przecież pokazanie Polaka w stroju ludowym nie jest czymś obraźliwym. Szewach Weiss oznajmił, że jego rodziną kiedyś „zaopiekowała się” rodzina polska, ale Polska nie zrobiła nic w sprawie odszkodowań dla Żydów i bycie antysemitą jest tu bardziej powszechne niż w innych krajach Europy. Drugie pytanie dotyczyło polityki ekonomicznej Żydów i czy to najmądrzejszy naród w oparciu o ilość wynalazków czy patentów? Weiss wyjaśnił jednak, że np. Szwajcaria, czy Szwecja może pochwalić się biznesowymi sukcesami, prawdopodobnie ze względu na brak wojen, a Żydzi nie byli zajęci państwowością, tylko kierowali się instynktami i umiejętnościami. Kolejne pytanie związane było z kontrowersyjnymi wśród Polaków książkami Jana Tomasza Grossa. Szewach Weiss wyraził chęć pojednania narodów. Wspomniał spotkanie z Grossem, w którym powiedział: „Ty możesz się zajmować przeszłością, ja przyszłością”.Choć nie ze wszystkimi opiniami zgadzaliśmy się, to osobowość prof. Szewacha Weissa wzbudzała nasz podziw. Poczucie humoru i sympatyczny stosunek do słuchaczy wywoływał pozytywne emocje. Nieco radykalne poglądy, które również się pojawiły nie zniechęciły słuchaczy. Wykład oraz czas poświęcony na pytania był zdecydowanie za krótki. Pozwolił nam jednak na poznanie poglądów jednego z najbardziej znanych w Polsce Żydów.W kolejnej części przyglądaliśmy się debacie lokalnych polityków na temat przyszłości Częstochowy. Wzięli w niej udział Marek Balt-SLD, Bartłomiej Sabat-PO, Marek Domagała-PJN, Szymon Giżyński-PIS. Był to dla nas dzień wypełniony wiedzą i niezwykłymi emocjami.
Eliza Stodółka II A
Chcącemu nie dzieje się krzywda
Pamiętaj - aby zwyciężyło zło, wystarczy obojętność ludzi dobrych!
7 kwietnia 2011 członkowie Entropii uczestniczyli w spotkaniu z Januszem Korwin-Mikke, które odbyło się na Wydziale Zarządzania Politechniki Częstochowskiej. Ten kontrowersyjny, ekscentryczny polityk od kilku miesięcy tworzy nową partię.Nazywa się UPR-WiP Nowa Prawica (Unia Polityki Realne połączona z partią Wolność i Praworządność). I chce 16 kwietnia hucznie wystartować - w warszawskiej Sali Kongresowej w Pałacu Kultury i Nauki. UPR-WiP ma to być, wg. przywódcy, „pierwszy od lat” przegląd prawicowych pomysłów, organizacji i przede wszystkim ludzi. Zdaniem lidera Nowej Prawicy jego formacja skazana jest na sukces: „Nie ukrywajmy - idziemy w tych wyborach po sukces. Nie liczymy na więcej niż na 15 procent głosów - bo wiadomo, że tylko taki procent ludzi jest w stanie zrozumieć to, o czym mówimy. Ale w naszej sytuacji, gdy media starają się nas przemielić, nawet 10% byłoby znośnym rezultatem”. Zaraz potem polityk dodał: „Z drugiej strony: jeśli nie my, to kto? Jeśli nie teraz, to kiedy? PO i PiS robią, co mogą, by zniechęcić do siebie wyborców. PSL zraża do siebie elektorat na wsi. Jedynie SLD robi karierę, krytykując rzekomą "prawicę u władzy" - ale wyborcy Prawicy na SLD nie zagłosują”. Zdaniem J. Korwina-Mikke przez pozostałe do wyborów pół roku sytuacja finansowa rządu jeszcze się pogorszy. Ma to otwierać szanse dla UPR-WiP, jako jedynej partii czysto liberalnej, nawołującej do minimalnego państwa i kapitalizmu bez domieszek (wolność osobista, gospodarcza, własność prywatna, praworządne państwo). Podkreślił jednak, że nie życzy krajowi kryzysu. Jednak nie chce zamykać oczu na fakt, że władza wymyka się obecnie rządzącym z rąk. Politycy UPR i WiP musieli się zjednoczyć by walczyć z biurokracją, bezrobociem, biedą, bezprawiem, bałaganem. –„Musimy uwolnić Polskę od ucisku polityków i biurokratów. To my mamy decydować, jak wydajemy własne pieniądze i uczymy własne dzieci”. „ Polska przeszła od socjalizmu sowieckiego do eurosocjalizmu, gdzie nie mordują a kradną”- Schengen TAK, Unia Europejska NIE -„Musimy radykalnie osłabić władzę polityków i urzędników nad gospodarką.. Trzeba nam ustroju, gdzie rejestracja firmy trwać będzie nie więcej, niż pół godziny” -„Musimy radykalnie obniżyć podatki(7-krotnie), by biedny człowiek mógł kupić chleb za 50 groszy. Radykalnie obniżyć akcyzę, by benzyna kosztowała taniej niż 2 zł, jak w USA. Znieść przymus płacenia na ZUS, odbierający rodzinom ogromne pieniądze i wytwarzający bezrobocie” UPR-WiP jest zwolennikiem prostego ale surowego prawa, którego łamanie będzie bezwzględnie karane. Nad jego przestrzeganiem czuwać będzie dobrze opłacana policja. Opowiada się za przywróceniem kary śmierci dla morderców oraz zaostrzeniem warunków odbywania kar dla pozostałych przestępców. Chce zmniejszyć senat do 32 senatorów, a sejm do 120 posłów. Wysoko opłacać wojsko, policję i służby specjalne - odbierając im za to wszelkie możliwości działania w gospodarce (co jest ,wg. przywódcy partii, źródłem największych afer). Janusz Korwin-Mikke mimo , ze jest bardzo inteligentny (ceniony brydżysta) i ma indywidualne podejście do świata oraz nader oryginalne pomysły, ma małe poparcie. Ludzie uważają, że polityk ten jest dziwakiem. Jest to kandydat wielokrotny. Cztery razy kandydował na prezydenta kraju, wiele razy do sejmu i senatu, raz na prezydenta stolicy i do parlamentu UE. Tylko w 1991 udało mu się zostać posłem (nie było wtedy 5-procentowego progu) W każdych wyborach prezydenckich zdobywał mniej niż 3% głosów wyborców. Do każdego startu w wyborach prezydenckich, jak przyznał, dokłada z własnej kieszeni 100 tysięcy złotych. Trzeba przyznać, że gdyby w polityce nagradzana była konsekwencja i bezkompromisowość, Janusz Korwin-Mikke chyba nie miałby sobie równych. Patrząc na te porażki mało realne wydaje się , aby ta najnowsza inicjatywa wyjścia z pozaparlamentarnego niebytu zakończyła się sukcesem. To już drugie nasze z nim spotkanie. Jednych zirytował, innych rozbawił, jeszcze innych zaciekawił, kogoś zafascynował-na pewno nikogo nie zostawił obojętnym.
Adam Gruca kl. I A
DOKĄD ZMIERZA ŚWIAT I POLSKA ?
24 lutego 2011 na Wydziale Zarządzania Politechniki Częstochowskiej członkowie Entropii uczetniczyli w wykładzie prof. Grzegorza Kołodko „Dokąd zmierza świat i Polska?” Znakomity prelegent to profesor nauk ekonomicznych, były wicepremier i minister finansów. Był jednym z architektów polskich przemian gospodarczych.Jest ekspertem organizacji międzynarodowych, w tym ONZ, Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Autor wielu książek i artykułów (w tym „Wędrujący świat” i „Świat na wyciągnięcie ręki”), maratończyk, fototgraf i podróżnik.
Według profesora, żyjemy w ciekawych czasach, w których rzeczywistość zadaje kłam teoriom, np. nie należy mierzyć rozwoju za pomocą PKB, ponieważ obecnie zmiany mają charakter kaskadowy a nie liniowy.Wymaga to od nas jako od obywateli świata,patrzenia na zjawiska szerzej a nie z prespektywy „naszego zaścianka”. G. Kołodko uważa, że globalizacja jest nieodwracalna i będzie nadal trwać. Jest jednak chaotyczna , niesterowalna oraz niesie obok korzyści także zagrożenia.Dokonał też krytyki spekulacyjnego spojrzenia na rynek. Ciekawe były spostrzeżenia dotyczące transformacji politycznej. Okazuje się, że rynek sprawdza się bardziej niż demokracja, która choć jest wartością samą w sobie, bywa dysfunkcjonalna.Skrytykował politykę gospodarczą Stanów Zjednoczonych a nawet stwierdził, że zostały przez kryzys rzucone na kolana. Wyraził przekonanie, że po wyborach Platforma Obywatelska będzie rządziła dalej ale jej polityka nie spowoduje przyśpieszenia. Oceniając znanych ekonomistów-Balcerowicza (gdyby nie Balcerowicz zarabialibyśmy więcej. „zarżnięto” przemysł a PGR-y zlikwidowano zamiast skomercjonalizować) i Rostowskiego (Kołodko nigdy nie dopuściłby do tak głębokiego załamania finansów, z jakim mamy do czynienia obecnie) stwierdził, że obaj się mylą. Należy precyzyjnie określić cele polityki gospodarczej i może podnieść podatki.W sferze przemian kulturowych Kołodko nie przewiduje zderzenia cywilizacji. Świat będzie kulturowym tyglem, czemu sprzyjąc będą ogromne migracje. W przyszłości konieczne jest interdyscyplinarne myślenie. Powinniśmy zmieniać naszą mentalność, by zrozumieć różnice kulturowe, które mogą być przecież siłą rozwojową. Profesor nie jest fanatycznym zwolennikiem liberalizmu, gdyż prowadzi on do bogacenia się nielicznych.
Można się zgadzać z tymi poglądami lub nie ale trudno odmówic autorowi barwności i pewnej dozy narcyzmu. Znany jest przecież z wyznania: ” Jestem w fazie postsokratesowskiej. Dłużej nie będę kokietował, że wiem, że nic nie wiem. Ja już ten etap przeszedłem.Teraz znowu wiem więcej, jestem dalej niż Sokrates”. Grzegorz Kołodko zyskał opinię żądnego sławy, zakochanego w sobie showmana i błyskotliwego mówcy. Mieliśmy okazję przekonać się czy ta opinia jest słuszna czy nie. I na koniec-Kołodko kiedyś chciał uchodzić za ekonomicznego guru polskiej lewicy. Czy wobec rosnacej popularności G. Napieralskiego SLD sięgnie po rady tego eksperta?
Michał Tutaj II A
Węgry - z dużej chmury mały deszcz?
Z dniem 1 stycznia 2011 r. prezydencję w Unii Europejskiej objęła Republika Węgierska. Można się więc spodziewać okresu co najmniej ciekawego. Na Węgrzech rządzi twardą ręką Wiktor Orban,
jednocześnie przewodniczący centroprawicowej partii Fidesz, która w ubiegłym roku zdobyła w wyborach 61%.Niektórzy siłę premiera uważają za delikatnie mówiąc źle ukierunkowaną.
Chodzi o to, że media ostatnio zajmują się przede wszystkim sprawą ustawy medialnej, ograniczającej rzekomo węgierską wolność słowa. O co chodzi? Głównie o zapis w ustawie, który powołuje do życia Radę ds. Mediów, mającą za zadanie karać media, które zamieszczą "niezrównoważone politycznie" publikacje. Może także, albo raczej przede wszystkim kontrolować dokumenty mediów. Nie trudno się dziwić, że zarówno na Węgrzech, jak i w Europie wybuchła fala paniki. Dzienniki węgierskie zgodnie obwieściły nadchodzący koniec wolności słowa w kraju. Orban ignorował krytykę, do czasu gdy zastrzeżenia zgłosiła Komisja Europejska. W reakcji na krytykę KE Orban zagwarantował zgodność ustawy z prawem unijnym i zapewnił, że w razie ewentualnych niezgodności dostosuje się do dyrektyw Komisji. Swoją drogą widać, jak duży wpływ mają instytucje UE na państwa członkowskie . My też odczujemy te standardy, gdy przestaniemy dostawać dotacje i np. zaczniemy płacić kary związane z emisją dwutlenku węgla. Jeśli zaś chodzi o samą ustawę medialną to nadzór nad mediami istnieje wszędzie, a ich upolitycznienie widoczne jest także w Polsce. Wystarczy wspomnieć o usunięciu z ramówki TVP programów prawicowych publicystów np. Jana Pospieszalskiego i Rafała Ziemkiewicza (a kiedy rządziła prawica programów lewicowych). Można także przytoczyć szereg propagandowych akcji uznających np. narodowców za faszystów i wspierających akcję jaką 11 listopada zorganizowało otoczenie czasopism lewicowych. Co jednak tyczy się prezydencji węgierskiej to powinna się ona wydawać dla rządzących Rzeczpospolitą Polską szczególnie ważna. Po pierwsze następną prezydencję sprawować będzie właśnie nasz kraj, a po drugie premier Orban pod koniec ubiegłego roku podkreślił wagę polsko- węgierskiej współpracy. Warto pamiętać także o charakterze węgierskiej polityki, która stara się równoważyć wpływy Zachodu i Rosji. I ,co bardzo ważne, wszelkie sceptyczne wystąpienia wobec Rosji nie są traktowane na Węgrzech jako objawy rusofobii. Istnieje więc realna szansa na to, by Węgry wytyczyły bardziej zdecydowany kurs polityki wobec Moskwy. To może być jeszcze bardziej ciekawe, bo w dużym stopniu pozwoli porównać model węgierski z polskim i może wreszcie w jasny sposób premier Donald Tusk będzie zmuszony określić swój stosunek do sposobu uprawiania polityki wobec Polski przez premiera Władimira Putina.
Rządy Fideszu to nie tylko ustawa medialna i prezydencja w UE. To przede wszystkim szumnie zapowiadana zmiana konstytucji. Według wstępnego projektu ustawy zasadniczej Orban proponuje kroki dość zdecydowane. Chce m.in. ograniczyć możliwości kontroli nad rządem oraz zabrać pewne uprawnienia Trybunałowi Konstytucyjnemu. Jednak plany Fideszu to tylko połowa problemów Orbana. Znacznie gorzej ma się sprawa już dokonanych reform. Opodatkowano banki, firmy ubezpieczeniowe, znacjonalizowano fabrykę aluminium w Ajce. Przede wszystkim zaś Orban zrobił to, czego nasz Rząd dokonał połowicznie, mianowicie zlikwidował prywatny filar emerytur. Potem była już tylko wspomniana ustawa medialna. Widać więc ogromnie nieodpowiedzialną politykę gospodarczą Węgier, co zatrważa tym bardziej, że w opozycji do tej i tak lewicowej polityki stoją właściwie tylko... socjaliści. Nie ma więc normalnej alternatywy stawiającej na Wolny Rynek i Kapitalizm. Nie można jednak oceniać rządu Orbana tylko źle. Wracając do konstytucji znajdziemy wiele pocieszających propozycji. Jeśli Węgry uchwalą konstytucję w podobnym choćby kształcie do proponowanego projektu, znajdziemy wiele godnych uwagi rozwiązań. Przede wszystkim Orban staje w opozycji do modnego w Europie odcinania się od korzeni i chce np. w preambule odwołać się do tradycji chrześcijańskiej (warto zaznaczyć, że w sprawie preambuły właśnie często na Węgrzech za przykład dobrego kompromisu podaje się rozwiązanie polskie, gdzie mowa zarówno o niewierzących jak i wierzących w Boga). Orban idzie jeszcze dalej i poważnie myśli o zapisie umieszczającym w specjalnym miejscu rodzinę oraz uznającym małżeństwo za związek jednej kobiety i jednego mężczyzny. Najwięcej kontrowersji budzi jednak propozycja wpisania ochrony życia od poczęcia. Zupełnie nie podoba się to Zachodowi, a także części Węgrów. Orban jednak odważnie staje przeciwko zabijaniu nienarodzonych i nie myśli dostosowywać się do krytyki. Jednak rząd węgierski równocześnie dementuje, jakoby istniały pomysły całkowitego zakazania aborcji. Warto jednak pochwalić obecny projekt konstytucji, który, jeśli zostanie uchwalony, stanie się wskazówką dla innych państw, bojących się dzisiaj stanąć w obronie nienarodzonych. Prezydencja węgierska budzi więc ogromne nadzieje. Węgry mogą być przykładem obrońcy nienarodzonych, na razie stają się jednak wzorcem protekcjonizmu i ograniczania wolności. Z dużej chmury mały deszcz? Oby nie...
Krzysztof Ciesielski II A
Bo nie kocha się za coś ale mimo wszystko…
Całkiem niedawno wracając, „starym Jelczem”, do domu ze szkoły usłyszałam rozmowę matki z synem. Miał może około lat 20. Wraz ze swoją matką wyglądali na niezamożnych ludzi. Prosta kobieta z siatkami w obu dłoniach i jej mający pretensje syn. O cóż miał te pretensje? O to mianowicie, że musi podróżować nadającym się idealnie na złom autobusem z mnóstwem innych pasażerów, z przeciekającymi szybami-słowem nędznie wyglądającym. Z góry oceniwszy ludzi, nie zwracałam na nich zbyt dużej uwagi. Wówczas jednak, gdy kobieta rozpoczęła rozmowę z synem wpadłam niemalże w trans i do momentu, aż dwoje nieznajomych wysiadło z autobusu, przysłuchiwałam się konwersacji. W którymś momencie padły z ust matki następujące słowa: „Gdybyśmy wtedy wypłynęli dzień wcześniej, dzisiaj woziłabym Cię luksusowym samochodem, znałabym angielski i miała porządną pracę. Nie musiałbyś jeździć starym Jelczem”. Wtedy – to znaczy, kiedy? Dwunastego grudnia 1981. Dzień przed ogłoszeniem stanu wojennego. Z opowieści wynikało, iż kobieta wraz z paroma przyjaciółmi trzynastego grudnia 1981 roku wypłynęła promem najpierw do Finlandii, a docelowo miała znaleźć się w Szwecji. Plan się nie udał. Wraz z wybuchem stanu wojennego prom musiał zawinąć z powrotem do portu. Tym samym kobiecie zostały odebrane marzenia na lepsze jutro. Po dłuższym wywodzie stwierdziła, że mimo wszystko kocha Polskę, jest dumna z tego, że pochodzi z takiego a nie innego kraju; kocha Polskę mimo jej wszystkich wad, które miała w latach 90. i wcześniej i które ma teraz. Napomniała także syna. Poleciła mu, że powinien zwyczajnie zrozumieć ten kraj. Tylko wtedy jest w stanie normalnie w nim żyć – nie dopuszczając się skrajnych zachowań, nie popadając w marazm i apatię.
Sytuacja ta skłoniła mnie do pewnych refleksji. Tyle mówi się o patriotyzmie, o obywatelskich postawach podczas ważnych wydarzeń, rocznic i tym podobnych. Zwraca się uwagę na zachowanie społeczeństwa podczas pompatycznych uroczystości. W tym wszystkim mam wrażenie, że zapomina się patriotyzmie najbardziej prozaicznym. Wszak Polak może być w pełni świadomym tego, że nim jest nie tylko podczas którejś z kolei rocznicy wybuchu II wojny światowej, czy Dnia Niepodległości, nie umniejszając powagi tych uroczystości. Nie dosyć, że zapomina się o tym, to nie zauważa się również tego, że przez znakomitą część polskiego społeczeństwa przeziera właśnie ów marazm i stagnacja. Ileż krytyki słyszy się na co dzień dotyczącej działalności polityków, niesprawnej komunikacji miejskiej, tudzież potrzaskanych szyb na przystankach autobusowych. „Co za niewychowana młodzież!”; „Co za niekulturalni ludzie!”; „Co za kraj, co za Polska!” – słyszymy.
„Te brudne dworce, gdzie spotykam ja, te tłumy, które cicho klną, ten pijak, który mruczy coś przez sen, że PÓKI MY ŻYJEMY ona żyje też” (G.Ciechowski, Nie pytaj o Polskę)
Wymagamy pewnych zachowań od innych, a nierzadko sami w postulowany przez siebie sposób nie postępujemy. Patriotyzm – brzmi patetycznie. W rzeczywistości, w jakiej w tym konkretnym momencie się znajdujemy, nie musimy walczyć o wolność, niepodległość; nie musimy przelewać własnej krwi w imię Ojczyzny. Możemy ją jednak rozumieć, kochać, a jeśli już ją tak silnie krytykujemy, to zrobić coś, co chociażby w najbardziej minimalny sposób mogło zmienić otaczającą nas polską rzeczywistość. Owszem, do tego potrzeba trochę wysiłku. Ani siedząc przed telewizorem i oglądając tandetny serial, ani przed komputerem w celach zabicia czasu – niczego nie zmienimy. Potrzeba zatem innego podejścia, znalezienia jakiegoś innego sensu w tej polskiej brzydocie, tandecie i polskim absurdzie. Nie chodzi o to by biegać po ulicach z transparentem z napisem „Kocham Polskę” i piać peany, że jest wszystko dobrze i w ogólnym porządku. Tak nie jest, nie oszukujmy się. Tylko danie szansy Polsce, własna praca, odnajdywanie czegoś dobrego w najgłębszych zakątkach kultury, historii i innych dziedzin jest sposobem na pojęcie tego kraju, na ogarnięcie tego, co w nim najbardziej autentyczne.
„Nie pytaj mnie dlaczego jestem z nią, nie pytaj mnie dlaczego z inną nie, nie pytaj mnie dlaczego myślę , że, że nie ma dla mnie innych miejsc” (G. Ciechowski, Nie pytaj o Polskę)
Nasuwa mi się myśl, że to właśnie tak ze wszech miar nieidealne państwo, stojące w opozycji do utopii, że daje najwięcej możliwości wykazania się człowiekowi jako jednostce. Ów człowiek przebywający w tak niedoskonale urządzonym kraju zawsze ma szansę na zbudowanie świata na własny użytek, a z drugiej strony, do którego wstęp ma każdy, chcący żyć nieco inaczej, mając jednocześnie poczucie, że żyje w Polsce, a nie jakimś tam innym nieznaczącym państewku. Polska wymaga więc starań, życia często okupionego wieloma wyrzeczeniami. Wbrew pozorom jednak przy odrobinie chęci takie życie może być „pełne” a u zmierzchu życia – może powiedzieć, że żył naprawdę. Mimo że dane mu było żyć na tej naszej „złej polskiej ziemi”
„Ojczyznę kocha się nie za to, że wielka ale za to, że własna” (Seneka Młodszy)
Roksana Kidawa III A
Głos w sprawie demokracji
„Demokracja wynika z przeświadczenia,
że w zwykłych ludziach tkwią niezwykłe
możliwości”
W stowarzyszeniu, w którym działam, jako jeden z głównych postulatów wymienia się realną demokrację, a często zaraz obok niej aktywne obywatelstwo. Naturalne – to drugie dobrze służy temu pierwszemu. Ale jak my rozumiemy to hasło?
Nie oszukujmy się – każdy, choć trochę realnie myślący, człowiek wie że w kraju tak dużym jak Polska demokracja bezpośrednia nie ma szans istnienia-choćby z powodów technicznych i dużych kosztów. Tak, to prawda, mamy przecież internet ale nie każdy obywatel potrafi go obsługiwać a po drugie, że oddawanie swego głosu w każdej decyzji podejmowanej przez rząd byłoby niesamowicie czasochłonne. Mam jednak skromną nadzieję że już za 50, 40 a może nawet 30 lat zaczniemy realnie myśleć o wprowadzeniu systemu możliwości oddania swego głosu w decyzjach najważniejszych dla całego narodu, albo dla mniejszych społeczności – np. miejskich, właśnie przez internet. Jednak to że nie możemy swobodnie o wszystkim decydować, nie znaczy że mamy biernie i bezsilnie przyglądać się polityce wszelkich władz.
Z greckiego demokracja to zlepek dwóch słów – demos (lud) i krateo (rządzę) a więc władza ludu. Większość ludzi zapytanych o to kto rządzi w Polsce odpowiedziałoby pewnie: sejm i senat, prezydent, ministrowie itd. Nie ma ani słowa o obywatelach. Dlatego zawsze gdy ktoś mówi że mamy w Polsce demokrację, to myślę sobie że nie do końca - jak dla mnie to oligarchia z tendencjami demokratycznymi. Należy się zastanowić co obywatele powinni i mogą zrobić aby do tej demokracji się realnie zbliżyć. Według mnie najważniejsze są dwa ruchy, które stały by się impulsem dla dalszych zmian w dobrym kierunku. Jeden wymaga zmiany w prawie, drugi – w myśleniu.
I zacznijmy od końca. Politycy to nasi przedstawiciele, których my wybieramy aby reprezentowali nasze stanowisko podczas podejmowani różnych decyzji. My wszyscy „zrzucamy się” na ich wynagrodzenie. Dlatego powinniśmy ich postrzegać nie jako wyżej od nas postawionych ludzi, ważniejszych, lepszych, a jako naszych „pracowników”, reprezentujących nas wszystkich. (nie ujmując im szacunku, tylko by podkreślić kto i od kogo oraz czego ma wymagać
). Do takiej świadomości każdy obywatel naszego kraju powinien być przyzwyczajany od początku swej edukacji, najlepiej przez szkołę, aby powoli zmienić sposób myślenia naszego społeczeństwa, zakorzeniony w niedawnych jeszcze sposobach sprawowania władzy w naszym kraju.
Drugi ruch, dzięki któremu moglibyśmy zacząć mówić o doskonalszej demokracji to prosta zmiana w zapisach, a właściwie dodanie ich do istniejącego prawa. Wyobraźmy sobie że jesteśmy właścicielami dużej firmy, zakładamy jej nowy oddział i potrzebujemy osoby na stanowisko managera do zarządzania nim. A więc zamieszczamy ogłoszenie o poszukiwaniu pracownika w gazecie albo na odpowiednim portalu w internecie i czekamy aż zainteresowani zaaplikują do nas ze swoimi propozycjami. Wśród zgłoszeń wybieramy pracownika według nas najlepszego – posiadającego odpowiednie wykształcenie, doświadczenie oraz inne cechy i umiejętności przydatne w jego pracy. Niestety mimo to może się okazać że ten nie sprawdza się na swoim stanowisku, i zamiast zwiększać nasze przychody psuje wizerunek firmy. Wówczas degradujemy go, bądź zwalniamy i zatrudniamy inną osobę na jego stanowisko. Analogicznie społeczeństwo powinno mieć realną i w miarę przejrzystą (bez zbędnej biurokracji) możliwość odwołania przedstawicieli, których wybrało (radnych, posłów, senatorów, prezydentów itd.) przed upływem kadencji, jeśli Ci nie wypełniają dobrze powierzonych im obowiązków. Mogłoby się to odbywać za pomocą referendum, czy nawet petycji o odpowiedniej ilości głosów adekwatnej do funkcji pełnionej przez daną osobę. Oczywiście należałoby wprowadzić także szereg procedur i praw, które zapewniałyby że taki głos społeczności nie jest fałszowany ani że opowiadający się nie są w żaden sposób manipulowani. I znów ta sama zasada – bardzo ważne aby takie prawo oraz sposób jego egzekwowania był dobrze znany przez obywateli.
W takiej sytuacji wybrany przez nas przedstawiciel czułby się bardziej zobowiązany do wypełniania swych obietnic, ponieważ w każdym momencie mógłby być zniesiony ze swej funkcji. I taki jeden prosty mechanizm kontrolowania sprawowania władzy, zagwarantowałby nam możliwość egzekwowania naszego stanowiska. Na razie jednak musimy zadowolić się rolą doradczą obywateli, możliwością lobbingu (w którym często także większość przegrywa z mniejszością) no i oczywiście demonstrowania.
Emil Konstanty Borowiecki II A
Igrając z bogami
Nie żyją już w ukryciu, na co dzień nie są przyćmione – a ciągle jednak walczą o swoje prawa. Walczą o swoją równość na każdej płaszczyźnie życia społecznego i politycznego. Jednocześnie wzbudzają mnóstwo kontrowersji. W stosunku do mężczyzn narażają się na krytykę stanowiąc dla płci przeciwnej rozkapryszone monstrum, które samo nie wie, czego chce. Ale, czy faktycznie współczesne feministki to zakompleksione istoty pragnące na siłę manifestować swoje niewątpliwie odmienne poglądy? Czy może jednak są to kobiety silne mające coś do powiedzenia – coś, co wykracza poza konwenanse, stereotypy?
Współczesny feminizm znacznie różni się od szeroko pojętej emancypacji, której idea zrodziła się wraz z pozytywistyczną koncepcją odrodzenia państwa polskiego, a swój paradoksalny rozkwit przeżyła po I i II wojnie światowej. Wówczas przed kobietami zostało postawione zadanie – kobiety na traktory! Czemu nie. Te na pozór słabsze istoty wzięły życie w swoje ręce. Podjęły się wykonania powierzonego zadania i sumiennie dążyły do doskonałości. Równocześnie rodzący się feminizm budził nie mało kontrowersji. Obok kobiet społecznie zaangażowanych stłoczyła się wówczas grupa tych, które spojrzały w głąb własnej kobiecości. Była to już kobiecość postrzegana przez pryzmat fizjologii, potrzeb seksualnych, ale także siły psychicznej. Owa siła psychiczna, potrzeby i społeczne zaangażowanie razem wzięte – sprawiły, iż kobiety szczególnie na łamach swojej publicystyki ale także podczas różnego rodzaju wystąpień, traktowały z jednej strony o równouprawnieniu, dualizmie płci, matriarchacie, z drugiej natomiast o homoseksualizmie, czy uznaniu wielopłciowości – i tu rozpoczęła się walka z bogami
Dzisiejszy feminizm opiera się głównie na sprzeciwie wobec seksizmu, patriarchatu, czy mizoginizmu. Kobiety nie walczą o zamianę miejsc, ale uznanie kobiecych wartości, które są równie cenne i istotne, jak wartości męskie w życiu społecznym. Kobiety walczą o wzajemne uzupełnianie się w kwestiach politycznych, ale również tych związanych z rodziną i najbliższym otoczeniem. Wydawałoby się zatem – wykluczywszy najbardziej radykalne odmiany feminizmu, że feministki to kobiety jak każde inne, wyróżniające się na tle pozostałych jedynie bardziej wyrazistymi poglądami. Mimo to, w wielu przypadkach stanowią zagrożenie dla przyjętych wartości związanych przede wszystkim z nauką społeczną Kościoła. Nie rzadko wprowadzają zamęt i dysonanse na pewnych płaszczyznach życia społecznego. Ich inicjatywy uważa się za gorszące, niszczące jakże zacną polską tradycję. Myślę jednak, że te „perwersyjne feministki” mają o co walczyć, jeśli nie chcą stać się workami treningowymi, jeśli ich kariera ma nie kończyć się na mistrzowsko wyprasowanej koszuli, jeśli chcą być uznane za osoby mające także coś do powiedzenia.
Wówczas, gdy Magda Gryszko wraz z Twożywem w ramach kampanii 16. Dni Działań Przeciwko Przemocy Wobec Kobiet zrealizowała projekt, na który składały się odrysowane kredą kobiece ciało (jak kontury trupa) i hasło: „No bo ta suka mnie sprowokowała!” duża część podróżujących warszawskim metrem osób, szczególnie starszych ale również rodziców małych dzieci, poczuła się zgorszona, zniesmaczona. Przecież z większym smakiem stoi się pod pałacem prezydenckim i pilnuje krzyża – swoją drogą. Akcja jednak spowodowała wtedy niewielką dyskusję dotyczą przemocy wobec kobiet. Szkoda tylko, że media zauważyły problem dopiero wtedy, gdy przez kochającego męża została skatowana jedna z tych dobrych żon. Ciągle sądzi się – co jest największą bzdurą, że kobiety zachowują się prowokująco, że nie znają swojego miejsca. A czy my żyjemy w świecie, w którym nieustannie powinien istnieć motyw pana i jego ofiary? Należałoby się zastanowić, czy te katowane, bite i poniżane kobiety mają na tyle odwagi, by się przeciwstawić mężczyznom, skoro ciągle jest im zaszczepiane przekonanie o kobiecej niższości i słabości, zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Czemu Kościół nie zauważy problemu? Jeszcze nigdy nie usłyszałam ze strony instytucji Kościoła słowa aprobaty w stosunku do walczących o swoje prawa kobiet. Mnóstwo kobiet zmuszonych jest do urodzenia dziecka pochodzącego z gwałtu. „Bóg dał” – powiedziałby niejeden, ale skoro nauka Kościoła oparta jest między innymi na poszanowaniu praw jednostki, to czy w przypadku gwałtu można mówić o jakimkolwiek szacunku wobec drugiego człowieka, szczególnie kobiety? Niestety rozbieżność ideologii jest zbyt duża. Kwestia jest trudna, bo nurt feministyczny to nie tylko manify, wzajemna pomoc kobiet, ale przede wszystkim złożone problemy związane z przemocą i brakiem tolerancji. Polskie prawo jest też niewystarczająco dobrze skonstruowane. Ustawa z 2005 roku o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie ma wiele luk, które rzutują na wszelkie postępowania związane z przemocą wobec kobiet. Problem wedle moich powyższych rozważań jest o wiele szerzej sięgający. Nie powinien być wobec tego rozpatrywany tylko w aspekcie rodziny. Często nawet zamiast sformułowania „przemoc w rodzinie wobec kobiet” jest używane sformułowanie „ofiara przemocy”, które w sposób niebagatelny dekonstruuje ideę i zaciera istotny problem.
O czym już wcześniej wspomniałam, a chciałabym tę kwestię rozwinąć, to problem aborcji. Chciałabym przyjrzeć się przede wszystkim zagadnieniu aborcji ciąży, będącej skutkiem gwałtu. Ustawa dopuszcza aborcję, jeśli istnieje konstruktywne, uzasadnione podejrzenie, że ciąża jest wynikiem czynu zabronionego, w tym między innym gwałtu. Mimo, że ustawa jest dość restrykcyjna, ale dopuszcza aborcję w powyższym przypadku, to zarówno kobiety, jak i lekarze, są pod na tyle silną presją, by poprzestać na niczym w związku z problemem. Ponownie napotykamy luki w prawie. Zabiegi nielegalne są wykonywane nadal, natomiast te zgodne z prawem – nie, gdyż ustawa wydaje się być symboliczna. Postępowanie z związku z udowodnieniem, że ciąża pochodzi z gwałtu jest tak wyczerpujące, że znakomita część kobiet rezygnuje z działania i najczęściej rodzi niechciane dziecko lub ucieka się do nielegalnej aborcji. Nie na tym sprawa polega. Dlatego po pierwsze prawo winno być tak skonstruowane, by nie dochodziło do gwałtów, a jeśli dojdzie – o zgrozo! – do tego rodzaju czynu, by kobieta mogła, już wystarczająco poniżona, uzyskać pozwolenia na aborcję, jeśli tego chce. Wracając do relacji kobieta (feministka) a Kościół pozwolę sobie zacytować słowa Agnieszki Graff: „W Polsce uprawomocnił się taki sposób myślenia, mówienia i wartościowania w kwestii aborcji, który ma rację bytu wyłącznie na gruncie religijnym. W ciągu ostatnich kilku lat z języka potocznego praktycznie znikły takie słowa jak »płód« i »ciąża«. Ich miejsce zajęły »dzieci nienarodzone« i »ochrona życia poczętego«. Aborcję nazywa się »zabijaniem«, a kobieta w ciąży to dziś po prostu »matka«”
Kończąc moją wypowiedź, chciałam podkreślić, że konwenanse, stereotypy i brak wiedzy wprawiają społeczeństwo polskie w obywatelski minimalizm. Polacy patrzą na pewne zjawiska powierzchownie, tym samym nie dostrzegają istoty problemów, najbardziej elementarnych a jednocześnie najważniejszych kwestii. Stając w obronie kobiet, chcę powiedzieć, że ruch feministyczny to walka o szacunek, to poszukiwanie tożsamości osób wbrew pozorom świadomych, że bez mężczyzn świat by nie istniał.
Roksana Kidawa III A
Parę słów o filozofii, polityce i historii
W środę 15 grudnia członkowie koła politologicznego Entropia oraz grupa uczniów, głównie z klas humanistycznych, wzięła udział w wykładzie prowadzonym przez Kornela Morawieckiego, którego mieliśmy zaszczyt gościć w naszej szkole.
Kornel Morawiecki w czasie fali sierpniowych strajków 1980, które poprzedziły powstanie NSZZ "Solidarność” aktywnie wraz z "Biuletynem Dolnośląskim" włączył się w organizowanie strajków we Wrocławiu. Był delegatem na I Krajowy Zjazd "Solidarności" z Regionu Dolny Śląsk. Był jednym z autorów odezwy "Posłanie do narodów Związku Radzieckiego i krajów Europy Wschodniej" przyjętej przez I Krajowy Zjazd Solidarności. Przygotowywał i drukował odezwy po rosyjsku do żołnierzy radzieckich stacjonujących w Polsce, za co został aresztowany i sądzony. W czerwcu 1982 r. założył organizację „Solidarność Walcząca", która jako jedna z nielicznych w swoim programie głosiła upadek komunizmu, niepodległość Polski i innych narodów zniewolonych przez komunizm, niepodległość republik sowieckich, zjednoczenie Niemiec przy zachowaniu narzuconych jałtańskim porządkiem granic powojennych. 9 listopada 1987 – po 6 latach konspiracyjnej działalności podziemnej – został zatrzymany przez Służbę Bezpieczeństwa we Wrocławiu .Został zmuszony w kwietniu 1988 do wyjazdu do Włoch. Powrócił konspiracyjnie do kraju w sierpniu 1988. Sądziliśmy, że usłyszymy wykład dotyczący powstałej w 1982 roku we Wrocławiu Solidarności Walczącej. Pomyliliśmy się. Tematem, który wziął górę, który przezwyciężył politykę była filozofia; filozofia, której daleko było do czystej teorii. Kornel Morawiecki starał się swoimi słowami pokazać nam, chociażby minimalnie, jak patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość. Podkreślał, że polityka w ramach, której wszelkie spory skierowane są w stronę własnego „ja” powoduje zatarcie prawdziwych, realnych kompetencji decydentów reprezentujących polskie społeczeństwo: ”Polska to coś więcej niż Ty i Ja. To wyższe piętro bytu”. Dlatego, by zmienić nieco formułę spotkania Kornel Morawiecki próbował przekonać nas do poglądu, że na dłuższą metę, nie tylko w kwestiach politycznych, ale przede wszystkim w naszym najbardziej codziennym życiu, dobro się opłaca. Opłacają się być może nawet najbardziej naiwne działania, ale dające duchową satysfakcję z tego, że włożyło się w walkę o l lepsze jutro, minimum osobistej inicjatywy. W biografii Morawieckiego takim minimum inicjatywy była właśnie Solidarność Walcząca – pozbawiona zaplecza i środków, ale która przyniosła sukces; sukces wprawdzie względny, ale jakże istotny dla budowania narodowej tożsamości. Solidarność Walcząca chciała dać nadzieję, że system uda się zwalczyć i to mimo dysproporcji sił, bo racja jest po ich stronie i te racje są większe niż ta siła, która stoi naprzeciw nich. W tym krótkim filozoficznym wywodzie – nasz można powiedzieć wykładowca – na najwyższym szczeblu postawił człowieka, przez którego pryzmat powinno patrzeć się na każdy przedmiot, o czym także wspominał. Mówił o wartości nadziei: „Nie dajcie sobie odebrać nadziei. Można stracić wiarę, pogubić się w miłości ale nie nadzieję” W drugiej części spotkania, tej nieco bardziej politycznej, Morawiecki przedstawił wedle naszego życzenia swoje stanowisko wobec Solidarności w ogóle, transformacji ustrojowej i polityki, z którą spotykamy się na co dzień. Odpowiedział na pytanie dlaczego kandydował na prezydenta i jak ocenia kondycję społeczeństwa polskiego. Nie szczędził słów krytyki. Podkreślał przede wszystkim swój żal, że duża grupa działaczy politycznych nie została rozliczona z komunizmu. Mówił o znaczeniu prawdy: „Odebranie prawdy to odebranie siły. Trzeba dociekać prawdy i tworzyć dobro, także dla innych” Mówił o pretensjach do gen. Jaruzelskiego, którego nazywał namiestnikiem obcego mocarstwa. Według niego nie można zdradzać i kłamać a potem być honorowanym jako patriota polski. Przedstawił swój pogląd na temat Okrągłego Stołu oraz Lecha Wałęsy. Krytycznie odniósł się także do nierówności społecznych, które powstały w Polsce po 1989 r. i przedstawił siebie jako zwolennik społeczeństwa bardziej solidarystycznego. Jak przystało na fizyka K. Morawiecki zapytał zgromadzonych czy może przypadkiem wiedzą co to jest entropia i zdziwił się kiedy sala zareagowała śmiechem….Na pamiątkę spotkania otrzymaliśmy kilka egzemplarzy jego biografii i koszulki z logo Solidarności Walczącej. Myślę, że spotkanie z legendą antykomunistycznej organizacji, jaką była Solidarność Walcząca (zorganizowane za pośrednictwem częstochowskiego IPN ) było pewnego rodzaju odskocznią. Być może to także znak, że warto było by zwrócić się czasami w stronę kwestii, które dotyczą w głównej mierze istoty człowieczeństwa, dającej siłę do działań politycznych również.
Roksana Kidawa III A
Instytut Techniki Lotniczej
11 grudnia 2010 przedstawiciele Entropii i przyjaciele udali się do Warszawy. Dzięki uprzejmości Pani Marii Miedzińskiej i Komitetu Praw Dziecka mieli niepowtarzalna okazję zwiedzić Instytut Techniki Lotniczej na Wydziale Mechatroniki Wojskowej Akademii Technicznej.
Miłośnicy lotnictwa mogli zobaczyć silniki samolotów oraz zasiąść za sterami myśliwca, śmigłowca i samolotu pasażerskiego. Zajęcia były nastawione bardziej na stronę praktyczną, co wszystkim się ogromnie podobało. Wyprawa przerosła oczekiwania uczestników, ponieważ mogli dotknąć i poczuć samolot a siebie samych zobaczyć niemal w roli pilotów. Po zakończeniu tej fascynującej przygody na Okęciu udali się na dalsze zwiedzanie stolicy, w czym nie przeszkodziły im niełatwe zimowe warunki pogodowe. Przyszli-być może piloci-muszą być odporni.
„Nie róbmy polityki!”
Na szczęście są jeszcze Węgry...
Miałem napisać o sprawach wewnętrznych, jednakże w związku z ostatnimi wydarzeniami na arenie międzynarodowej, na której, co miło mnie zadziwia, zaistniała Polska, nie pozostaje mi nic innego, jak napisać parę słów o polityce zagranicznej.
Zacznę jednak od bardzo „nośnego” ostatnio tematu, mianowicie WikiLeaks. Niemałą burzę wywołały ostatnie publikacje tego serwisu. Z jednej strony jednak trudno dać wiarę temu, by informacje tam opublikowane trafiły bez żadnej kontroli amerykańskiego wywiadu. Ja w ten wywiad wierzę i nie sądzę, by dopuścił on do wycieku faktycznie ważnych informacji. Oczywiście to, co opublikowała WikiLeaks, to zestaw mało istotnych niuansów, ciekawych jednak choćby ze względu na fakt, że dane te nie są do wglądu dla „zwykłych ludzi”. I czego się dowiadujemy? Ano na przykład tego, że polityka zagraniczna śp. Lecha Kaczyńskiego była co najmniej poważana, o ile nie podziwiana. Szczególnie jeśli chodzi o sprawę Gruzji. Znajdują się tam także pozytywne oceny rządu PO-PSL. Rząd jednak nie traktował sprawy Gruzji tak poważnie jak ówczesna Kancelaria Prezydenta. Widzimy wyraźnie, że gdyby cała klasa polityczna potraktowała konflikt Gruzji z Rosją w sposób jednolity, moglibyśmy zyskać miano naprawdę poważnego partnera.
No właśnie – a jakim partnerem jesteśmy dzisiaj? Prezydent Komorowski odbył ostatnio szereg wizyt. Muszę przyznać, że ta w USA była nawet dobra. Niestety, nasze „niezależne” i „wolne” media skupiły się na metaforze polowania. Jednakże strona merytoryczna wydaje się dosyć pozytywna dla polskiej racji stanu. Jeśli Prezydent Komorowski zachowywał się w rozmowach prywatnych z Prezydentem Obamą przynajmniej w części tak jak przed kamerami – to możemy być spokojni.
Cała polityka zagraniczna obecnego Rządu, w którą także Prezydent zdaje się wpisywać, nie ma wielu mocnych stron. Rezygnacja z tarczy antyrakietowej (choć tutaj część winy można przenieść na wynik wyborów prezydenckich w Stanach, w których Republikanie ponieśli porażkę) to tylko jeden z efektów rządów Platformy i Ludowców (chociaż tych ostatnich trudno o cokolwiek obwiniać, nie wybiegają oni przecież ani wzrokiem ani myślą poza swoje partykularne interesy- np. obronę KRUS).
Wizyta Miedwiedjewa w Polsce była ważna, trudno jednak powiedzieć, by przyniosła przełom. W sprawie Smoleńska nie stało się nic ważnego. Podobnie też w sprawie przyszłości stosunków gospodarczych między Polska a Rosją. Nie przyjęto umowy o wzajemnej ochronie inwestycji , zamiast tego padła deklaracja o rosyjskim zainteresowaniu importem polskich ziemniaków!
Akurat przy okazji 13 grudnia, rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, warto wspomnieć o ostatnich wypowiedziach byłego Prezydenta, a obecnie Premiera FR płka W. Putina, który w jednym z lewicowych amerykańskich programów rozrywkowych mówi, że Rosja w żadnym wypadku nie będzie prowadziła polityki agresji, po czym dodaje, że oczywiście jeśli poczuje się zagrożona będzie zmuszona do oparcia się na sile. To tyle jeśli chodzi o zasadność uległej polityki polskiego Rządu w stosunku do Przyjaciół Moskali.
W innych sferach polityki zagranicznej trudno cokolwiek powiedzieć, bo najzwyczajniej w świecie niewiele wiemy o polityce zagranicznej Rząd. Z całym szacunkiem dla Ministra Sikorskiego, ale jest on świetnym urzędnikiem znającym języki i obytym na salonach, ale nie posiada własnej wizji polityki zagranicznej.. Byłby dobrym ambasadorem, albo – co najwyżej – wiceministrem, jednakże szefem MSZ jest poniżej moich oczekiwań.
Na zakończenie warto jednak przypomnieć o pewnym optymistycznym akcencie – o polityce Premiera Węgier. Premier Orbán poprzez swoje wyraźne akcentowanie stanowczości przejmuje poniekąd od Lecha Kaczyńskiego twardą politykę wschodnią, w której stawia się na Zachód i USA. Dzięki temu głos zdecydowanej polityki w stosunku do Rosji nie znika, szkoda tylko, że Polska z tego głosu zrezygnowała.
Krzysztof Ciesielski II A
Ruch Autonomii Śląska- Śląsk syty ,Polska cała ….
Podczas tegorocznych wyborów samorządowych Ruch Autonomii Śląska zdobył trzy mandaty do sejmiku województwa śląskiego i kilkadziesiąt miejsc w radach gmin i miast. Stał się czwartą siłą polityczną w regionie. Poparło go 123 tys. osób czyli prawie 8,5% głosujących . Już choćby z tego powodu warto o RAŚ napisać. Prawdziwym jednak powodem zainteresowania RAŚ w ostatnich dniach przez media jest fakt, iż Platforma Obywatelska utworzyła z RAŚ i PSL koalicję w sejmiku województwa śląskiego a lider ruchu Jerzy Gorzelik został wybrany do zarządu województwa.
Jest to największa sensacja wyborów samorządowych na Śląsku. Na koalicję w tej postaci zgodzić się miał Tomasz Tomczykiewicz- szef PO w woj.. śląskim. Decyzja ta wywołała konsternację a następnie falę krytyki. Pomysł ten skrytykowali m.in. prezydent Bronisław Komorowski , Jerzy. Buzek, Ludwik Dorn, Grzegorz Napieralski (ruch planuje pozwać Napieralskiego za stwierdzenie, że organizacja "dąży do oderwania Śląska od Polski"). Część polityków uważa, że ta koalicja to błąd a inni że RAŚ jest niebezpieczny. Doradca prezydenta T. Nałęcz powiedział, że RAŚ próbuje przeciwstawiać patriotyzm górnośląski patriotyzmowi polskiemu. Są też tacy, którzy uważają, że należy uszanować regionalne aspiracje Śląska: uznać, że śląski jest językiem regionalnym, zgodzić na edukację regionalną.
Gorzelik (na pytanie kim jest, odpowiada: „Ślązakiem, nie Polakiem. Jestem obywatelem Polski ale moją ojczyzną jest Górny Śląsk”) zapowiedział, że nie zrezygnuje ze starań o autonomię a w najbliższym czasie będzie dążył do wydania podręcznika do edukacji regionalnej i zmiany wizerunku regionu. Jak już wcześniej zapowiedział, w ramach dążeń do decentralizacji państwa, chce zbudowania regionalnej autonomii z własnym premierem i sejmem do 2020 r.
Na początku grudnia podczas zaprzysiężenia radnych sejmiku działacze RAŚ zasiedli na widowni z mapą i napisem "Oberschlesien". To historyczna mapa terytorium Górnego Śląska po I wojnie światowej. Z Opolszczyzną, ale bez Częstochowy i Zagłębia. Członkowie RAŚ znani są z tego , że pokazują się na ulicach w koszulkach z napisem „Oberschlesien" i „Heimat” oraz chcą by ławki na stadionie w Chorzowie były w historycznych barwach Górnego Śląska czyli żółto-niebieskich.
W części górnośląskiej woj. śląskiego są skupiska ludności, która sympatyzuje z hasłami RAŚ i przyznaje się do tożsamości śląskiej (okolice Rybnika, Rudy Śląskiej, Mysłowic). Podczas spisu w 2002 r. do narodowości śląskiej przyznało się 173 tys. ludzi (mimo, że taka narodowość nie istnieje).
Autonomia miałaby sens, gdyby dotyczyła całego województwa śląskiego, bo odnosi się do terytorium a nie do ludności. Większość ludności woj. śląskiego nie opowie się jednak za autonomią, gdyż mieszkańcy Częstochowy, Zagłębia czy Bielska-Białej nie uważają się za Ślązaków. (czy nie jest wystarczająco irytujące kiedy dziennikarze przedstawiając wiadomości z Warszawy mówią , że coś wydarzyło się na Śląsku czyli w Częstochowie? )
Czy RAŚ będzie przyjazny dla pozostałych mieszkańców woj. śląskiego i czy poczują oni do niego sympatię? Czy Ślązacy rzeczywiście odczuwają potrzebę autonomii czy tylko chcą podkreślić swoją odrębność? Na co PO (mająca centralistyczny sposób patrzenia na rządzenie Polską) pozwoli RAŚ okaże się w przyszłości. Podobnie jak to, czy warto było i jednym i drugim wchodzić w koalicję. A może RAŚ był potrzebny tylko, by PO nie musiała wchodzić w koalicję z SLD ?
M. Kaim
„Nowoczesny wymiar sprawiedliwości”- minister Kwiatkowski na AJD
We wtorek 30 listopada w Akademii Jana Długosza odbyło się spotkanie z ministrem
sprawiedliwości, Krzysztofem Kwiatkowskim. Jego tematem był "Nowoczesny wymiar sprawiedliwości". Wykład służył przedstawieniu osiągnięć rządu Donalda Tuska w zakresie modernizacji systemu sprawiedliwości. Minister powiedział więc o udogodnieniach, jakimi są e-sądy czy udostępnienie przez internet ksiąg wieczystych. Zapowiedział też odejście od spisywania protokołów z obrad sądowych na rzecz zapisu audiowizualnego, co ma w zamierzeniu skrócić czas trwania obrad o jedną trzecią. W dalszej części przeszedł do tematu dopalaczy. Uzasadnił
twardą wobec nich politykę ich dużą szkodliwością (użył tu przykładu zmarłego motocyklisty, którego wątroba po zażywaniu dopalaczy wyglądała tak, jak gdyby wypijał codziennie kilka litrów alkoholu). Ostatnie minuty przeznaczone zostały na odpowiedzi na pytania zadawane z sali. Padły pytania m.in. o reformę systemu resocjalizacyjnego, zmianę prawa notarialnego, kwestię dostępu do broni,
powstanie funkcji osobnego Prokuratora Generalnego, podejścia do kary śmierci. Na koniec pan minister podziękował za uwagę i powiedział , że to spotkanie naładowało mu akumulatory na cały dzień.
Tyle jeśli chodzi o fakty. Oceniając to spotkanie, muszę przyznać, że było bardziej interesujące spośród tych, w których w ostatnim czasie uczestniczyłem. Minister Kwiatkowski mówił bardzo interesująco, w krótkim czasie ciekawie streścił najważniejsze kwestie, przeplatał wypowiedź anegdotami (wspominając o życiu studenckim bez dopalaczy, powiedział, że nie ukrywa, że pamięta lepiej początki niż końce wielu imprez). Z perspektywy czasu szkoda, że było tak mało czasu na dyskusję z ministrem, bo nie zostały jeszcze poruszone np. kwestie wyboru sędziów do Trybunału
Konstytucyjnego, dostępu do stanowisk adwokackich. Wprawdzie w poruszanych zagadnieniach pan minister nie powiedział niczego zaskakującego, wypowiadał się raczej ostrożnie, ale i tak spotkanie
można uznać za ciekawe.
Michał Tutaj II A
O kobietach i nie tylko…
Dnia 1 grudnia 2010 r. w Teatrze „S” przy ulicy Kościuszki, odbyło się spotkanie pt. „O kobietach i nie tylko…”, z minister Julią Piterą, posłankami Iwoną Śledzińską-Katarsińską oraz Małgorzatą Kidawą-Błońską zorganizowane w ramach kampanii wyborczej przez Izabelę Leszczynę.
Tuż po godzinie 16 rozpoczęła się dyskusja, w której oprócz gości udział wzięły przedstawicielki częstochowskich organizacji pozarządowych, instytucji samorządowych oraz kobiety na co dzień nie zajmujące się działalnością społeczną a także jako słuchacze Entropistki i jeden Entropista:)
Głównym tematem dyskusji był problem kobiet w Polsce i Częstochowie, ustawa parytetowa , kampania wyborcza oraz sprawy codzienne, zwykłych Polek.
Korzystając z okazji, na spotkaniu w Teatrze „S” I. Leszczyna ogłosiła oficjalnie, że jej kandydaturę poparło PiS. Mówiła o różnicach między PO i PiS, a także o nadziejach, jakie pokłada w ich ewentualnej współpracy.
Pani poseł bardzo serdecznie ugościła wszystkich przybyłych, mianowicie przy wejściu czekały na gości napoje, a także słodycze ze specjalnymi dedykacjami, osobno dla kobiet „dziewczyn” i mężczyzn „chłopaków”, które zachęcały do głosowania na kandydatkę PO.
Julia Pitera, Małgorzata Kidawa-Błońska i Iwona Śledzińska-Katarasińska to kolejne osoby, które udzieliły poparcia Poseł Izabeli Leszczynie w wyborach samorządowych. Dołączyły tym samym do grona, w którym znalazły się m. in. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Prof. Jerzy Buzek, Ministrowie Cezary Grabarczyk i Jacek Rostowski oraz artyści - Olek Klepacz czy Wojciech Kołsut.
Ada Beleć II A
Kliknij na wybrane zdjęcie aby powiekszyć
Krzysztof Ciesielski
Rozpad PiS? Spokojnie, to tylko ćwiczenia.
Co jednak z tych ćwiczeń wyniknie?
Tyle się ostatnio mówi o rozpadzie partii Prawo i Sprawiedliwość. Odnieść można jednak wrażenie, że nie powiedziano wszystkiego. W mediach obecne są generalnie jednostronne oceny, żeby nie powiedzieć osądy. Różnej maści publicyści i komentatorzy życia politycznego zachodzą w głowę, ile to procent poparcia zyska ruch o wdzięcznej nazwie Polska Jest Najważniejsza oraz kiedy rozpadnie się partia Jarosława Kaczyńskiego.
Niewielu jednak widzi drugą stronę medalu. Mylnie utożsamia się przejęcie władzy przez PiS z osobistym sukcesem Jarosława Kaczyńskiego. Co bowiem spotkać może tego polityka po ewentualnym zwycięstwie w wyborach parlamentarnych? Zdolność koalicyjną ma niewielką. A i wydawać się może, że pomysłów sam Kaczyński wiele nie posiada. Tymczasem PiS staje się na naszych oczach partią ponadczasową, która może ubiegać się o status wiecznej. Jarosław Kaczyński najzwyczajniej w świecie testuje swój elektorat i sprawdza, jak daleko jeszcze może się posunąć. Ostatnie wybory samorządowe wskazują, że elektorat jest wierny i znosi wiele. A Jarosław Kaczyński może być spokojnym o swoje miejsce w Sejmie. To chyba lepsza perspektywa niż szukanie koalicjantów, ciągła krytyka opozycji i nerwy związane z rządzeniem? Co prawda Kaczyński ostatnio w „Naszym Dzienniku” przekonywał, że ma zamiar wrócić do władzy ale kto by tam wierzył w zapowiedzi polityka, w dodatku tak doświadczonego i wytrawnego, żeby nie powiedzieć „starego wyjadacza”
Można pokusić się o stwierdzenie, że obecnie żaden polityk z prawdziwego zdarzenia nie może pochwalić się posiadaniem grupy wręcz własnych wyznawców. Fenomen Kaczyńskiego zdaje się objawiać dopiero teraz, gdy jego ugrupowanie staje się opozycją totalną, antysystemową oraz ,gdy po wypadku 10 kwietnia , stał się jedyną silną postacią w partii (no, może poza Zbigniewem Ziobro, który jednak słusznie kalkuluje, że bardziej opłaca się trwać przy Prezesie).
Co jednak z ruchem spod znaku Kluzik-Rostkowskiej i Jakubiak? Przyszłości nie można mu wróżyć żadnej. Albo da się wchłonąć przez Platformę, co jest mało prawdopodobne, albo powróci „z podkulonym ogonem” do PiS, jak zrobiła to ostatnio Polska Plus. Chociaż po ostatnich wyczynach eks-członków Prawa i Sprawiedliwości, można odnieść wrażenie, że racjonalność utracili już dawno.
W tym miejscu warto podkreślić jedną rzecz- działanie Jarosława Kaczyńskiego- to jest ostatnie wykluczenia, m.in. Kluzik-Rostkowskiej czy Jakubiak, to działania normalne. Dziwić by się można było, jeśli Kaczyński postąpiłby inaczej. Jak można potraktować zdradę i działanie na niekorzyść partii? Jak inaczej można potraktować wystąpienia wyżej wymienionych Pań, w których jednym tchem krytykuje się Premiera Donalda Tuska i... Prezesa Kaczyńskiego. Takich zachowań nie można usprawiedliwiać. Co prawda niektórzy próbują bronić Pań z PJN mówiąc, że zagwarantowały dobry wynik Jarosławowi Kaczyńskiemu w wyborach prezydenckich. Prawdziwy polityk, czy nawet więcej przywódca, nie uznaje półśrodków. Nie ma dla niego zwycięskiej przegranej. Można albo wygrać, albo przegrać. Prezes Kaczyński, a także Kluzik-Rostkowska, Poncyljusz, Jakubiak przegrali. Oczywiście znajdą się głosy, że polityka to sztuka myślenia długodystansowego. Jednakże PiS, jak już się rzekło, nawet jeśli zwyciężyłoby w wyborach parlamentarnych, sukcesu nie odniesie. A więc taktyka przyjaznej retoryki nie wydaje się być dobra. A do wyborów prezydenckich jest jeszcze przecież pięć lat, w czasie których Prezydent Komorowski będzie bacznie obserwowany i krytykowany przez „zagończyków” PIS-u.
Warto powiedzieć jeszcze jedno: eliminacja rewolucjonistów partyjnych to działanie widoczne w każdej partii. Przypomnieć wystarczy sprawę Posła Halickiego, krytykującego D. Tuska. Po spotkaniu z Premierem Poseł jakoś dziwnie ucichł. Ciekawe dlaczego?
Prawo i Sprawiedliwość kroczy pewnym krokiem ku wydaje się jasno określonemu celowi. W dodatku z dnia na dzień coraz bardziej umacnia swoją pozycję Kaczyński. I jak widać podoba się to elektoratowi. Co jest zarówno ciekawe, jak i niebezpieczne. Wskazuje wyraźnie, jak rozczarowani są Polacy rządami postkomunistycznymi i postsolidarnościowymi. Dobitnie widać, że Narodowi nie podoba się ustalony podział wpływów. Nie zawsze owocne próby reformowania państwa przez kolejne rządy, afery oraz politykierstwo różnej maści specjalistów doprowadzają Polaków do frustracji. To wszystko tworzy swego typu ferment, który może okazać się bardzo niebezpieczny.
Wszystkie, no prawie wszystkie, opcje polityczne przedstawiają skomplikowane pomysły o charakterze regulacyjnym. Mają one zapewnić ład. Ogólnie wszystkim będzie żyło się lepiej…
A mnie zostaje jedynie przypomnieć, że są jeszcze tak szlachetne i zacne pojęcia jak niewidzialna ręka rynku Smitha, czy prawo Parkinsona mówiące w skrócie o tym, że państwowa forma zarządzania zawsze jest nieefektywna i prowadzi do rozrostu aparatu biurokratycznego.
Czasami rozwiązania pozornie bardzo skomplikowanych problemów są banalnie proste. Pójdźmy więc za przykładem Aleksandra Macedońskiego i rozwiążmy nasz węzeł gordyjski.
Wykład Bronisława Wildsteina- „Czy Polsce grozi rewolucja kulturalna?”
Członkowie Entropii w 16 listopada 2010 r. wzięli udział w wykładzie publicysty, dziennikarza „Rzeczpospolitej” i byłego Prezesa Telewizji Polskiej- Bronisława Wildsteina, który przybył do Częstochowy na zaproszenie Frondy.
Punktem wyjścia do rozważań na temat rewolucji kulturalnej było omówienie tez książki Gertrudy Himmelfarb- „Jeden naród, dwie kultury”. Autorka analizuje podziały rasowe, etniczne i polityczne, które wytworzyła rewolucja obyczajowa końca lat 60-tych.Książka ta ułatwia zrozumienie przemian kulturowych współczesnego społeczeństwa amerykańskiego oraz wielu zjawisk kulturowych w Europie i Polsce. Zdaniem Wildsteina , pokolenie rewolucji lat 60-tych posiada obecnie duże wpływy w instytucjach Unii Europejskiej (np. Daniel Cohn Bendit) i próbuje narzucić Europejczykom bliskie sobie wartości lewicowo-liberalne. Tak jak socjalizm miał doprowadzić do określonych zmian w sferze ekonomicznej, tak środowiska lewicowe , wobec fiaska owego utopijnego projektu, chcą doprowadzić do zmian w sferze kulturowej. Często w ramach poprawności politycznej mniejszość narzuca swoja wolę większości. W Europie Zachodniej króluje indywidualizm i konsumpcjonizm a wspólnota odgrywa mniejsza rolę. Próbuje się przekonać ludzi, że takie wartości jak naród, rodzina czy religia to przeżytek. Podobna tendencja dotarła także do Polski. Dużą rolę w jej propagowaniu odgrywają media. Wildstein, który niedawno stracił prace w telewizji publicznej, uważa, że większość dziennikarzy posiada poglądy lewicowe i liberalne i próbują je narzucić społeczeństwu jako jedynie słuszne. Przypomniał, że media mają pewne obowiązki wobec ludzi a nie tylko wobec polityków i swoich mocodawców.
Dziennikarz wspomniał o wielu oddolnych inicjatywach młodych ludzi o poglądach prawicowych, którzy próbują „przebić się „ ze swoimi ideami poza głównym nurtem mediów. Powstają nowe czasopisma, strony internetowe (np. W polityce, Teologia Polityczna) Ludzie są coraz bardziej aktywni ,bo potrzebują wspólnoty. A za słynnym filozofem można powtórzyć , że tylko Bóg lub zwierzę może być sam. Wyraził nadzieję, że społeczeństwo polskie pod pozorem modernizacji nie pozwoli sobie narzucić owych nowinek obyczajowych docierających z Zachodu, że przywiązanie do wspólnoty zwycięży nad egoistycznym indywidualizmem.
W drugiej części spotkania Wildstein odpowiadał na pytania słuchaczy. Dotyczyły ona katastrofy smoleńskiej , stosunków z Rosją, sytuacji w PIS, polityki PO. Można się było zgadzać lub nie z bohaterem wieczoru ale na pewno nie można mu odmówić eurydycji. Część członków Entropii zafascynowana pasją dziennikarza pozostała długo jeszcze po wykładzie , tocząc dyskusje w kuluarach i nawiązując ciekawe kontakty.
Emilia Woldan
„Słowacki na żywo” :)
15 listopada 2010r. po południu „Entropiści” i przyjaciele wyruszyli do Warszawy by uczestniczyć w programie ,,Tomasz Lis na żywo”. Po wesołej podróży szczęśliwie dotarliśmy do budynku Telewizji Polskiej i weszliśmy do studia, gdzie program był nagrywany.
Mieliśmy okazje zobaczyć jak Tomasz Lis i publiczność przygotowywani są do programu.
Zaintrygowani oddaliśmy się „w ręce „ kierownika planu, który wyjaśnił nam jak program jest realizowany, jaką rolę pełni prowadzący a jakie zadania stoją przed publicznością np. brawa, śmiech, buczenie: ) ). Zobaczyliśmy też różne oblicza T. Lisa. Przed programem niezwykle spięty, zestresowany perfekcjonista dbający o każdy szczegół a w jego trakcie swobodny, elokwentny, dowcipny i panujący nad sytuacja profesjonalista.
Program był podzielony na dwie części: w pierwszej uczestniczyli kandydaci na prezydenta Warszawy: Hanna Gronkiewicz-Waltz z PO, Czesław Bielecki popierany przez PIS i Wojciech Olejniczak z SLD. Ich debata pełna była ciętych ripost, zaskakujących wypowiedzi i zapewnień o trosce o przyszłość Warszawy. Mogliśmy porównać tę debatę z tą która odbyła się I LO tego samego dnia.
Druga część programu była poświęcona sytuacji w PiS, a gościem programu był Paweł Poncyliusz, jeszcze poseł PiS-u. Tomasz Lis gorąco namawiał Poncyliusza by na antenie zrezygnował z członkowstwa w Prawie i Sprawiedliwości, a poseł obiecał, że podejmie decyzję w najbliższym czasie.
Po zakończeniu programu można było porozmawiać z jego bohaterami. Dodatkową atrakcją była obecność na widowni Ilony Łepkowskiej, która kibicowała Cz. Bieleckiemu.
Po programie w dowód uznania, że przyjechaliśmy z tak daleka zaproponowano nam zwiedzanie telewizji. Mieliśmy okazję zobaczyć reżyserkę, garderoby, nowy budynek telewizji zaprojektowany przez Cz. Bieleckiego. Spacer przed północą pustymi korytarzami telewizji miał w sobie coś magicznego. Wróciliśmy w nastroju ekscytacji, szczęśliwi, że mogliśmy przeżyć taką przygodę.
W debacie Olejniczak porównał kandydata popieranego przez PIS do Jarosława Kaczyńskiego twierdząc, ze tak samo jak prezes PiS-u kłamie w swojej kampanii. Następnie kandydatka PO została poproszona przez Tomasza Lisa o podsumowanie swojej kadencji. Pani poseł opowiadała o przetargach, które wygrała, o inwestycjach, których się podjęła, pieniądzach, które zdobyła, po czym Bielecki stwierdził, iż ,,póki pani Gronkiewicz-Waltz rządzi, żadna procedura nie będzie skończona”. Długi czas bojkotował prezydenturę kandydatki PO, która skomentowała jego wypowiedz stwierdzeniem, że ,,może nas zagadać, zanudzić na śmierć”. Tomasz Lis nawiązał do sytuacji, która miała miejsce w Dniu Niepodległości w Warszawie. Pani prezydent powiedziała, że ona tylko rejestruje manifestacje, ale nie może nimi kierować. Po czym Olejniczak zarzucił jej, że istnieje ustawa iż prezydent może rozwiązać manifestacje, jeżeli ludziom w niej biorącym udział, grozi niebezpieczeństwo, a pani prezydent przytoczyła sprawę Lecha Kaczyńskiego, który jako prezydent Warszawy przegrał sprawę w sądzie, ponieważ próbował nie dopuścić do demonstracji.
Pan redaktor zapytał kandydatów o pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej w stolicy. Poseł SLD zdecydowanie był przeciwny, argumentując, iż ,,stoi już pomnik na warszawskich Powązkach i to powinno wystarczyć”. Bielecki także nie był entuzjastycznie nastawiony do budowy pomnika, uważa, że w Warszawie powinna dominować ,,wizja dialogu, a nie zajmowanie się trzeciorzędnymi sprawami”. Hanna Gronkiewicz-Waltz powiedziała, że jeśli ludzie przyjdą do niej w inicjatywą budowy pomnika to znajdzie miejsce, gdzie on stanie. Ostatnia wypowiedz kandydatów miała zachęcić wyborców by to na nich głosowali. Wojciech Olejniczak namawiał do samego pójścia na wybory, prosił by ludzie ,,zaufali wizji przyszłości”. Czesław Bielecki prosił o głos, ponieważ chciałby nawiązać dialog z mieszkańcami Warszawy a Hanna Gronkiewicz-Waltz, powiedziała, że ludzie widzą czego dokonała, więc jeżeli chcą by Warszawa dalej się rozwijała, powinni oddać głos na nią, bo uważa, że ,,ciągłość jest bardzo ważna”.
W drugiej części programu Paweł Poncyliusz wyraził wiarę, iż komitet polityczny PIS wycofa się z decyzji jaką podjął w sprawie Joanny Kluzik-Rostowskiej i Elżbiety Jakubiak. Lis skomentował jego wypowiedz, ze ma taką samą szanse powodzenia, jak to ,,by obaj znaleźli się za 3 sekundy na Marsie”. Paweł Poncyliusz powiedziała, że jeśli komitet polityczny nie uzna błędu jaki popełnił odejdzie z PiS-u. Redaktor Lis zapytał posła czy wstydzi się polityki swojej partii, na co ten odpowiedział, że nie wstydzi się, ale pewnych posunięć nie rozumiał. Swą wypowiedz zakończył obietnicą, iż w najbliższych dniach poinformuje społeczeństwo o swojej decyzji: odejdzie z PIS czy też nie
Paulina Walczak II a
Kliknij na wybrane zdjęcie aby je powiększyć
DEBATA Z KANDYDATAMI NA PREZYDENTA CZĘSTOCHOWY
W I LO im. J. SŁOWACKIEGO
W 15 listopada 2010r. w I LO im. Juliusza Słowackiego odbyła się debata z kandydatami na prezydenta Częstochowy pod tytułem „Młodzi głosują. Wybory samorządowe 2010” . Do naszej szkoły przybyli następujący politycy: Jerzy Kocyga, Izabela Leszczyna, Krzysztof Matyjaszczyk, Artur Warzocha oraz Grzegorz Więciorkowski. W trakcie spotkania kandydaci wypowiadali się na cztery główne tematy :
1 komunikacja
2 edukacja
3 kultura, rozrywka i sport
4 rozwój, przedsiębiorczość, praca
Kandydaci mieli 2 minuty aby przedstawić swój program w każdej z tych dziedzin. Odpowiadali także na pytania uczniów.
Każdy polityk był zgodny że nasze częstochowskie drogi zostawiają wiele do życzenia. Pan Warzocha powiedział, że drogi powinny być budowane nie tylko w centrum ale również w peryferyjnych dzielnicach , wspomniał też o budowie lotniska cargo w Rudnikach. Pan Matyjaszczyk wskazał na problem brak planu rozwoju dróg oraz to iż drogi budowane są przypadkowo (np. droga na Złotą Górę) . Uczniowie pytali o perspektywę rozwoju linii tramwajowych. W odpowiedzi usłyszeliśmy o braku większych możliwości na powstawanie nowych linii ,ponieważ powinno się je budować wraz z powstawaniem danej dzielnicy a nie jako dodatek do już ukończonej. (J. Kocyga) Poruszono także sprawę III Alei . Pani Leszczyna mówiła o tym że III Aleja powinna być salonem Częstochowy. Pan Kocyga opowiedział się za utrzymaniem obecnego stanu . Pan Matyjaszczyk narzekał na ogromne koszty remontu III Alei , natomiast Pan Warzocha sądzi że III Aleja nie powinna być tylko dla pieszych .
W związku z edukacją A. Warzocha podkreślił, że w Częstochowie powinien powstać Uniwersytet .K. Matyjaszczyk powiedział iż Częstochowa powinna być miastem akademicko przemysłowym a I. Leszczyna chce żebyśmy byli nowocześni a bez dobrych szkół nie możemy mówić o dobrej Częstochowie . J. Kocyga wskazał na problem ze znalezieniem pracy nawet po studiach. G. Więciorkowski mówił o konieczności współpracy polityków w związku z oświatą. Młodzież Słowackiego interesował problem niżu demograficznego oraz perspektywy rozwoju szkół w mieście.
A. Warzocha stwierdził iż wyższe uczelnie już odczuwają skutki niżu. K. Matyjaszczyk nie chcę ciąć wydatków na edukację. I. Leszczyna chce by licea były dla elity intelektualnej i by rozwijać także szkolnictwo zawodowe, by na zabrakło fachowców. G.Więciorkowski zadeklarował dbałość o naszą oświatę.
Trzecim poruszonym tematem był sport i kultura i tutaj wszyscy byli zgodni że naszemu miastu potrzeba nowych imprez kulturalnych. Uczniowie zapytali o kasyno, o prohibicję na ulicy Dekabrystów oraz o sponsorowanie RKS Raków i AZS. Politycy i tutaj mieli różne poglądy. K. Matyjaszczyk chce rozróżnić zakaz sprzedaży od zakazu podawania alkoholu na ulicy Dekabrystów i utrzymać zakaz jego sprzedaży, chce zbudować aquapark, oraz mówił o tym że Raków może wiele zdziałać jeśli zostanie dofinansowany. Pani Leszczyna , do której było kierowane pytanie o kasyno uważa, ze powinno ono powstać razem z aquaparkiem. J. Kocyga stwierdził, że ul.Dekabrystów nie jest miejscem gdzie powinien być sprzedawany alkohol. G.Więciorkowski wprowadziłby monitoring na ul. Dekabrystów. A. Warzocha mówił o tym ,że nie widzi problemu w tym aby na Dekabrystów sprzedawalno alkohol a co do kasyna ma wątpliwośc i sądzi że ważniejsze jest zwiększenie miejsc pracy i zamożności mieszkańców.
W związku z rozwojem I. Leszczyna mówiła o tym że potrzebni są inwestorzy. J.Kocyga stwierdzi iż istnieje klimat do rozwoju biznesu oraz on ma plany jego rozwoju. G. Więciorkowski mówi o tym że potrzebny jest większy dochód narodowy w kraju. A. Warzocha mówił o tym że świetną inwestycją będzie budowa Uniwersytetu Częstochowskiego. K. Matyjaszczyk chce by pozyskać tereny inwestycyjne .
Słowacy pytali także o Młodzieżową Radę Miasta, o komunikację władz ze społeczeństwem itp. a wielu pytań nie zdołali zadać z braku czasu w trakcie tego dwugodzinnego spotkania
Na koniec kandydaci na prezydenta Częstochowy zostali poproszeni o krótkie uzasadnienie dlaczego warto głosować właśnie na nich . J. Kocyga powiedział abyśmy głosowali tak jak nam serce wskazuje, I Leszczyna stwierdziła że dokładnie wiemy na kogo chcemy zagłosować , K. Matyjaszczyk chce, abyśmy wprowadzili energię w życie w Częstochowy. A Warzocha zachęcał do głosowania i wybrania najbardziej doświadczonej i kompetentnej osoby a G. Więciorkowski powiedział, że musimy wybrać sami.
Kandydaci starali się różnić pięknie i nawet namawiali rywali do przejścia do własnych partii.
Mimo wielu różnic, w jednym byli zgodni- Częstochowie potrzebne są zmiany.
Na sali zgromadzeni byli uczniowie klas humanistycznych III A, III B, III C, III D a więc nie tylko potencjalni wyborcy ale także osoby szczególnie zainteresowane tematyką polityczno-społeczną. Być może dzięki temu spotkaniu uzyskali odpowiedź na wiele nurtujących ich pytań związanych z rozwojem Częstochowy a niezdecydowanym łatwiej będzie dokonać wyboru w zbliżającym się głosowaniu.
Debata została przygotowana przez koło politologiczne Entropia.
Felieton Michała Tutaja z II A 11 LISTOPADA-ROŻNE OBLICZA PATRIOTYZMU
11 listopada byliśmy świadkami wielu uroczystości, które miały miejsce w miastach Polski. W licznych miastach odbyły się też marsze organizowane przez ugrupowania kojarzone mniej lub bardziej z ruchem narodowym, choć poparcie dla niego zgłosiły też niektóre znane osoby (m.in. J. Korwin- Mikke, J. Pospieszalski, A.Zawisza czy R. Ziemkiewicz). W Warszawie celem takiego właśnie pochodu było złożenie hołdu Romanowi Dmowskiemu pod upamiętniającym tego zasłużonego dla Polski polityka (w dużej mierze dzięki niemu traktat wersalski zawierał szereg ustaleń korzystnych dla Polski, zwłaszcza w kwestii granic zachodnich), o którym pamięć wypaczyły jego antysemickie poglądy szerzone zwłaszcza w późniejszym okresie życia. W celu zablokowania pochodu zebrała się natomiast kontrmanifestacja, w której udział brali m.in. anarchiści, mniejszości seksualne i narodowe, politycy i ugrupowania lewicowe, organizacje antyfaszystowskie czy nawet matki z fundacji MaMa. W tym jak i w każdym sporze zwyczajny, niezaangażowany obserwator zadaje sobie pytanie, która z grup ma rację, a właściwie, która z nich racji ma więcej. Jak zwykle jasnej odpowiedzi nie ma i moim celem nie jest rozsądzanie, czy organizatorom marszu można przylepić etykietkę faszystów a kontr manifestantom lewaków. Zadając sobie jednak pytanie, po której stronie należy stanąć, by zadziałać dla dobra państwa, dochodzę do wniosku, że raczej wśród osób marsz blokującej. Nie jest to spowodowane przekonaniem o tym, że to oni mają więcej racji (zarówno do anarchistów jak i skrajnych środowisk nacjonalistycznych jest mi tak samo daleko), ale raczej rodzajem kalkulacji. Wiem bowiem, że i ONR, i Młodzież Wszechpolska (główni organizatorzy marszu) są za granicą postrzegane jako organizacje faszystowskie i antysemickie (zwłaszcza po zeszłorocznym pochodzie, na którym padały hasła np. "Precz z żydowską okupacją" czy "Heil Hitler", o czym nie omieszkały donieść wtedy stacje międzynarodowe np. Euronews) a ich ogromna manifestacja w Święto Niepodległości w Warszawie, mieście-ofierze nazistowskiej przemocy, będzie symbolem, który niestety tylko umocni negatywny stereotyp Polaka jako ksenofoba i antysemity. W ramach walki z tą przylepianą nam non stop etykietką ważne było, by pojawiła się co najmniej podobnie liczna grupa blokująca marsz. Tego wymagała racja stanu, bo obraz Polski za granicą decyduje o wielu aspektach polityki. Musiał dobrze o tym wiedzieć Dmowski, podpisując mały traktat wersalski, który pozwalał mniejszościom narodowym w Polsce odwoływać się bezpośrednio (bez zaangażowania polskich sądów) do Ligi Narodów. Polska została potraktowana jako kraj nacjonalistyczny, niepotrafiący ułożyć samodzielnie sprawiedliwych stosunków społecznych. Za złą opinię o Polakach wśród zagranicznych decydentów i społeczeństw przyszło nam zapłacić już na samym początku II Rzeczypospolitej.
DEBATA PREZYDENCKA W AJD
9.11.2010 r. członkowie Entropii udali się na przedwyborczą debatę kandydatów na prezydenta Częstochowy. Jej bohaterami byli Krzysztof Matyjaszczyk, Artur Warzocha, Jerzy Kocyga, Izabela Leszczyna, Tadeusz Wrona, Grzegorz Więciorkowski.
Debata została zorganizowana przez koło politologów Akademii Jana Długosza. Studenci przygotowali kilka bloków tematycznych i każdy z kandydatów miał 2 minuty by się wypowiedzieć. Były to: sport, kultura, dialog społeczny, działalność gospodarcza, oświata, miasto socjalne. Odpowiedzi były raczej ogólne. Oto ciekawsze z nich:
Temat pierwszy : Jak powinien przebiegać rozwój sportu oraz pomoc dla klubów takich jak AZS lub Włókniarz.
- Więciorkowski : Sport nie może rozwijać się przez Tadeusza Wronę.
- Matyjaszczyk : To gmina powinna dofinansowywać wychowanie dzieci i kluby sportowe. Miasto nie ma wystarczających środków finansowych aby wspierać rozwój sportu. Jednak należy znaleźć spółki które będą chciały pomagać klubom.
- Warzocha : Podstawowym zadaniem jest opieka nad rozwojem fizycznym, sponsorowanie oraz wspieranie sportowców.
- Kocyga : Należy rozdzielić sport masowy od sportu wyczynowego. Młodzież powinna rozwijać się nie tylko na lekcjach wychowania fizycznego lecz mieć również inne możliwości.
- Wrona : Za mojej prezydentury władze odpowiadały na oczekiwania. Gdyby nie przejęcie boiska Rakowa od Huty w 2003 mogłoby nie być już piłki nożnej w Częstochowie.
-Leszczyna : Ustawia o sporcie wyznacza gminie dwa zadania. Należy promować i wspierać rozwój fizyczny głównie dzieci i młodzieży. Znalazłam sponsora dla klubu Raków. Nadal trzeba szukać innych form pomocy.
Temat drugi: Kultura
- Matyjaszczyk : Istnieje niechlubny aspekty kultury : jest ona robiona za wielkie pieniądze. Za milion złotych wyremontowano Muzeum Pielgrzyma, do którego przychodzi parę osób dziennie.
Temat piąty: Oświata
-Wrona- rząd w strategii rozwoju metropolii pomija w takim charakterze Częstochowę i przewiduje w niej rozwój głownie szkół zawodowych i dla dorosłych oraz likwidację części liceów.
Debata była dobrze i ciekawie przygotowana, szkoda tylko , że nie przewidziano możliwości zadawania pytań przez publiczność.
Na zakończenie zrobiono sondaż przedwyborczy wśród zgromadzonych. Oto jego wyniki:
Krzysztof Matyjaszczyk -77 gł.
Izabela Leszczyna 73 gł.
Artur Warzocha 34 gł.
Grzegorz Więciorkowski 12 gł.
Tadeusz Wrona 9 gł.
Jerzy Kocyga 7 gł.
wiadomość –Michalina Krawczyk I A
CO DALEJ Z „ZIELONĄ WYSPĄ?”-
Rodzinna atmosfera na wykładzie Ministra Rostowskiego.
8 listopada 2010 roku ok. godz. 12 do Auli Wydziału Zarządzania Politechniki Częstochowskiej przybył Minister Finansów – Jacek Rostowski. Celem tej wizyty miało być wygłoszenie przez Pana Ministra wykładu, którego tytuł i hasło przewodnie brzmiało: „Co dalej z zieloną wyspą?”. Z ogromna ciekawością czekaliśmy na ten wykład a poszedł na niego kwiat liberałów a nawet ultra-liberałów Entropii. Pan Minister część właściwą, tj. wykład, rozpoczął od zaprezentowania danych dotyczących wzrostu gospodarczego w Europie. Poinformował, że Polska to jedyny kraj w 2009 roku z dodatnim wzrostem gospodarczym oraz, według prognoz Komisji Europejskiej, drugi za Szwecją pod tym względem w tym roku. Następnie Minister Rostowski przedstawił plan „Od kryzysu do konsolidacji”. Wytłumaczył, że w latach kryzysowych deficyt budżetowy wzrastał, co było jednak normalne w tym czasie, m.in. przez spadek dochodów oraz wzrost wydatków, walkę z bezrobociem i masowe przechodzenie na emerytury. Pan Minister jednak od razu pocieszył słuchaczy, dodając, iż budżet na rok 2011 będzie konsolidacyjny i znacznie ograniczy deficyt budżetu i sektora finansów publicznych. Jacek Rostowski odniósł się także do pesymistycznych i krytycznych ocen zarówno komentatorów politycznych jak i opozycji. Tej ostatniej zarzucił populizm, upraszczanie rzeczywistości oraz nie merytoryczne i czysto polityczne podejście. Zaznaczył jednak, że rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego nie lekceważy zadłużenia, jednak zachowuje spokój. Kolejnym zagadnieniem poruszonym przez Pana Ministra była relacja długu do Produktu Krajowego Brutto. Najpierw zaznaczył, że takie dane jak dług trzeba zestawić, bowiem jego wartość sama w sobie nic nie mówi. Następnie Pan Minister poinformował, że Polska zajmuje 12 miejsce w Europie z wynikiem 55% relacji długu do PKB i przewyższa takie kraje jak Niemcy czy Wielka Brytania. Na koniec wykładu Jacek Rostowski przekonywał, że jego resort będzie skrupulatnie dążył do ograniczenia deficytu (przypomniał, że po przejęciu władzy przez PO deficyt obniżono o 3 mld zł, przy jednoczesnym zwiększeniu wynagrodzeń dla nauczycieli) oraz powoli przestanie zwiększać wydatki sektora publicznego, które od roku 2006 sukcesywnie wzrastały. Minister zakończył ubolewaniem z faktu podwyżki VAT-u i zadowoleniem z rentowności naszych obligacji oraz spokojnej polityki gospodarczej, bez powoływania służb specjalnych i ich spektakularnych akcji. W następnej części głos oddano słuchaczom. Pytano o emerytury, o działanie antykryzysowe, o budżet zadaniowy i samorząd terytorialny. Całe spotkanie zakończyło dosyć polityczne wystąpienie przedstawiciela władz uczelni, w którym gorąco podziękowano zebranym politykom. Dało się odczuć prawdziwie rodzinną atmosferę. A my mamy mały niedosyt , bo za mało liberalizmu w polityce gospodarczej rządu PO.
Wiadomość –Krzysztof Ciesielski II A
JERZY BUZEK- PRZEWODNICZĄCY PARLAMENTU UE W CZĘSTOCHOWIE
W piątek ( tj. 05.11.2010 r.) o godzinie 17:30 w Auli Politechniki Częstochowskiej odbyło się spotkanie z prof. Jerzym Buzkiem- Przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Spotkanie było zatytułowane ‘’Połowa Kadencji” – bo mniej więcej tyle minęło odkąd prof. Buzek został wybrany na stanowisko Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Na spotkaniu obecni byli również m.in. Prof. Jacek Przybylski - Prorektor PCz ds. rozwoju oraz Prof. Arnold Pabian - Dziekan Wydziału Zarządzania a także kandydat na Prezydenta Częstochowy pani poseł Izabela Leszczyna, która była także organizatorem spotkania. W bardzo dobrym nastroju i z uśmiechem na twarzy prof. Jerzy Buzek przywitał zgromadzonych. Profesor mówił o sobie „My Częstochowianie”… Przewodniczący tryskał humorem -prowadząc polemikę z rektorem politechniki stwierdził nawet , że „pornografia jest lepsza niż narkotyki. W tajemnicy przed panem premierem przygotowano film, który ukazywał jego codzienną pracę .Na filmie przedstawiona była, w dużym skrócie, codzienność Przewodniczącego Parlamentu oraz z iloma i jak ważnymi osobistościami spotyka się prof. Jerzy Buzek . „Wiedziałem, że coś się święci - zwrócił się żartobliwie po zakończeniu filmu były Premier . Tak naprawdę na filmie widać tę część mojej pracy, którą na co dzień możecie oglądać w telewizji. Jest jeszcze ta druga strona - wielogodzinnych spotkań, narad, negocjacji.”
W swoim wystąpieniu były premier wspomniał o tym co udało się mu zrealizować podczas dotychczasowej swojej kadencji, oraz przedstawił przyszłe zamiary i plany .Poruszył ważne kwestie nie tylko dla Częstochowy i Polski ale także dla Europy. Przedstawił zebranym swoje priorytety, którymi są: energetyka, budżet, globalne zarządzanie, prawa człowieka. Do każdego ze swoich priorytetów dodawał interesujące komentarze. Mówił o potrzebie zjednoczenia się wszystkich państw UE, o potrzebie jeszcze ściślejszej globalizacji niż dotychczas a wszystko dla dobra Europejczyków. Odniósł się także do przyszłej perspektywy finansowej na lata 2014-2020, w której większość środków przeznaczona będzie na badania i rozwój ośrodków badawczych, w tym uczelni. Poruszył też, sądzę bardzo ważna kwestię, równouprawnienia oraz roli kobiet w polityce. Uważa on, że kobiety są bardzo potrzebne w polityce i nie należy ich ‘spychać’ na dalszy plan. Kobiety są z natury bardzo dobrze zorganizowane potrafią doskonale radzić sobie z wieloma sprawami jednocześnie dlatego są w stanie pogodzić obowiązki domowe oraz wychowanie dzieci itp. z praca zawodową. Podczas zadawania pytań przez publiczność Przewodniczący PE na prośbę jednego ze studentów, wyjaśnił kwestie wzrostu cen energii na polskim rynku energetycznym, Pytania dotyczyły głównie ekonomii i polityki. Obejmowały także okres, gdy Buzek był premierem Polski. Odniósł się do ustaw, które przygotował wraz ze swoim rządem w 1997-2001 i które według niego zostały zrealizowane w 100% . Niestety stwierdził, że wiele z nich zostało zniszczonych poprzez następne rządy. Po serii pytań od publiczności prof. Jerzy Buzek podziękował wszystkim za spotkanie. W ramach podziękowania został obdarowany gromkimi brawami przez publiczność, która widać było, że była pod wrażeniem tego spotkania.
W spotkaniu uczestniczyli członkowie Entropii- Bartosz Kobiela i Kuba Leśnikowski z II A oraz Natalia Pawelec i Kasia Ciszek z I F.
Wiadomość- N. Pawelec i B. Kobiela
„O NAPRAWIE RZECZYPOSPOLITEJ CZYLI KONSTYTUCJA XXI w.”
W dniu 4 listopada 2010 r. o godzinie 16.30 w Akademii Jana Długosza w Częstochowie odbyło się spotkanie z posłem Jarosławem Gowinem. Głównym tematem zebrania były rozważania nad ''Konstytucją XXI w.'' a uściślając nad jej poprawą. Oprócz posła Jarosława Gowina obecni na zebraniu byli: Grzegorz Sztolcman, Halina Rozpondek i Izabela Leszczyna, która była inicjatorką spotkania. Zainteresowanie spotkaniem było duże. Aula wypełniona była po same brzegi, aczkolwiek średnia wieku wśród zebranych nie schodziła poniżej 60 lat, co wywołało u nas zaskoczenie, jednak jak się okazało było to spotkanie ze studentami uniwersytetu III wieku. Na wstępie pan poseł zaznaczył, iż wykłady dla ''uniwersytetów III wieku są najprzyjemniejszą formą.'' Przedstawił problemy wywołane przez nieścisłości Konstytucji, następnie przeszedł do zarysu historycznego dotyczącego tego dokumentu. Poseł Gowin bardzo gloryfikował Konstytucję, mówiąc, że ''To doskonały dokument, który bardzo dobrze się sprawdza. Jest wzorcowy i powinien być wzorem dla Konstytucji Europejskiej'' jednocześnie zaznaczając, iż po 13 latach widać niewielkie minusy Konstytucji, co spowodowane jest faktem, iż uchwalając ten dokument nie należeliśmy do Unii Europejskiej i należy te nieścisłości uzupełnić. Poseł wyróżnił 3 obszary, w których należy dokonać zmian, a mianowicie:
-regulacja stosunków z Unią Europejską
-uprawnienia polityków
-zachowanie równowagi na linii premier-prezydent.
Jeśli chodzi o kwestie UE poseł uważa ,że ''wstępując do UE utraciliśmy pewną część suwerenności'' i należy to uregulować. UE pragnie narzucić kwestię tolerancji w sprawach małżeństw homoseksualnych, dlatego należy dążyć do wprowadzenia nadrzędności prawa polskiego nad europejskim. W sprawie uprzywilejowania polityków uważa, że należy ograniczyć ich immunitety. Co więcej, poseł jest przekonany, iż zdecydowane zmniejszenie ilości zasiadających posłów w sejmie wyszłoby tylko na dobre naszemu państwu. Ostatnim, wg. posła obszarem, który należy zmienić w Konstytucji jest współpraca na linii premier-prezydent. Pan Gowin wyodrębnił 2 typy państw, tj. takie, w którym władzę sprawuje prezydent, a premierzy '' są zderzakami, które prezydent wymienia, gdy przyjdzie na to czas'' i takie, w którym władzę sprawuje rząd, a prezydent wybierany jest przez parlament. Poseł zdecydowanie opowiedział się za ustrojem, gdzie władzę sprawuje rząd, aczkolwiek zdaje sobie sprawę, że wprowadzenie tego w Polsce jest niemożliwe, więc trzeba zachować równowagę między tymi organami. Po wykładzie poseł odpowiadał na pytania z sali. Jeden z zebranych zapytał posła co z postępującym bezrobociem i rozpadem miasta, po czym pan Gowin oddał głos pani Leszczynie, argumentując, iż to ona zajmuje się sprawami miasta. Kandydatka na funkcję prezydenta krótko przedstawiła swoje poglądy dotyczące bezrobocia, po czym otrzymała burzę oklasków. Na koniec poseł przedstawił swoje refleksje dotyczące Częstochowy. Powiedział, że nie zapomni dłoni, które podawali mu ludzie na ulicy, spracowanych dłoni mieszkańców Częstochowy, nie ludzi zamożnych, ale zapracowanych i zmęczonych życiem. Spotkanie było owocne i cieszyło się dużym zainteresowaniem zgromadzonych. Myślę, że takich debat z posłami powinno być więcej, żeby mogli zdać sobie sprawę z problemów dotykających poszczególne miasta
Paulina Walczak II A.
Konwencja SLD czy taniec z gwiazdami?
23 października 2010 r. członkowie Entropii byli w klubie Politechnik , gdzie odbyło się spotkanie z Grzegorzem Napieralskim i Krzysztofem Matyjaszczykiem z SLD. Napieralski uczestniczył w przedwyborczej konwencji Sojuszu Lewicy Demokratycznej i prezentacji kandydatów tego ugrupowania w wyborach samorządowych.
Lider SLD zaapelował do szefów zwaśnionych partii o zaprzestanie kłótni i rozmowy merytoryczne. Uważał, że za zmianę sposobu uprawiania polityki odpowiadają jej liderzy
Zaproponował PO oraz PiS stosowanie "karty standardów politycznych". Mówił, że język debaty musi się zmienić i cytował jeden z punktów takiej karty, opracowanej kilka lat temu przez lewicę przy okazji jednej z kampanii wyborczych. "Nie zabijaj słowami, używaj języka godnego funkcji, którą sprawujesz. Miej honor, ustąp, jeśli dostrzegasz, że twoje argumenty nie trafiają, a z drugiej strony jest agresja"
Zdaniem Grzegorza Napieralskiego wyeliminowanie nienawiści w polityce, nie może opierać się tylko na jednostronnych deklaracjach, czy gestach. Lider SLD był zdziwiony, że nie otrzymał zaproszenia do wspólnego złożenia wizyty przed biurem PiS w Łodzi, choć takie deklaracje polityków padały. Polityk lewicy w ten sposób odniósł się do złożenia przez Prezydenta, Premiera i Marszałka Sejmu kwiatów i zniczy w miejscu zabójstwa pracownika biura PiS.
Dużym zaskoczeniem wśród uczestników był taniec Matyaszczyka i Napieralskiego z reprezentacją grupy tanecznej „Akcent”. Politycy zachowywali się jak zawodowi tancerze. Tylko czekać aż zobaczymy ich w „Tańcu z gwiazdami”.
Uczestnictwo samego Grzegorza Napieralskiego na pewno podniosło rangę spotkania z przedstawicielami SLD w regionie częstochowskim. Świadczy to także o tym, że Częstochowa dalej jest miastem o dużym znaczeniu ogólnokrajowym, skoro jedna z największych partii w kraju uważa że to właśnie nasze miasto jest odpowiednie do zorganizowania wojewódzkiej konwencji. Pozostaje wierzyć, że to nie tylko jeden z elementów kampanii wyborczej , ale że Częstochowa będzie na wiele sposobów wyróżniana również i po wyborach, które odbędą się już 21 listopada.
wiadomość: Jakub Leśnikowski
''Polska to nie Watykan"
W sobotni wieczór 16 pażdziernika 2010 r. tłum częstochowian zebrał się w klubie "Politechnik",aby wysłuchać rozważań Janusza Palikota. Wśród nich byli też członkowie Entropii.
Polityk mówił o swoim Ruchu Poparcia, o budowaniu partii i o tym co będzie robił poza Platformą Obywatelską.
Wśród zebranych byli głównie ludzie młodzi (studenci) a wielu stało nawet na zewnątrz.
Polityk mówił
przede wszystkim o ingerencji Kościoła w życie państwa. O zaangażowaniu księży w politykę i klęsce, którą ponieśli przez to w sprawie krzyża spod pałacu prezydenckiego. Odniósł się także do sobotniej wypowiedzi przewodniczącego zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. bioetycznych abp. Henryka Hosera, który stwierdził, że posłowie popierający in vitro znajdą się poza kościołem.
- Absurd goni absurd - przekonywał Janusz Palikot. - Prawo nie łamie sumień. Nikogo przecież nie zmusza się, by korzystał z możliwości, które mu daje. Nie walczę z religią, wiarą i kościołem. Walczę z jego postępowaniem i zachłannością - walczę z katolickim talibanizmem.
Palikot przedstawił też postulaty ruchu. - Nie chcę tworzyć partii tylko ruch społeczny - mówił. - Będę dążył do tego, by wszystkie funkcje polityczne były kadencyjne. By szefem partii, burmistrzem, wójtem, prezydentem nie można być w nieskończoność. To zmniejsza szanse młodych na kariery, a samorządów na rozwój. - Ktoś kto rządzi kolejną kadencję nie będzie myślał, co zrobić dla Częstochowy, ale co zrobić, by zostać ponownie wybranym - mówił Palikot. Przekonywał również, ze Polska powinna być krajem dla obywateli.
Został nagrodzony ogromnymi brawami. Nie wiemy jeszcze czy jego inicjatywa przerodzi się w partię polityczną i czy odniesie sukces ale zainteresowanie jakim cieszyło się spotkanie powinno dać wiele do myślenia politykom z innych partii. Społeczeństwo (a szczególnie młodzież) jest zmęczone kłótniami między PO i PiS i oczekuje nowych form sprawowania polityki. Ktoś kiedyś w końcu skutecznie wykorzysta to zapotrzebowanie.
Pisała:Angelika Adamik.Angelika Sławińska, Ania Ociemk,Iza Śniegucka,Magdalena Czerwińska
Sesja "XXX lat Solidarności w regionie częstochowskim"
9 wrzesnia 2010 uczniowie z koła politologicznego Entropia uczestniczyli w sesji popularnonaukowej "XXX lat Solidarności w regionie częstochowskim" przygotowanej przez IPN. Sesja odbyła się w Muzeum Częstochowskim w Ratuszu. Wykłady wygłosili: Sławomir Maślikowski "Zanim był Sierpień", Wojciech Rotarski "NSZZ Solidarność w regionie częstochowskim" i Jarosław Kapsa. Po interesujących wykładach miała miejsce burzliwa dyskusja, w której głos zabrali także nasi uczniowie. Byli oni jedynymi ludźmi poniżej 20-tego roku życia, których nie onieśmielił autorytet i wypowiedzi uczestników wydarzeń sprzed 30-tu lat. Szczególnie ciekawe były wypowiedzi Mateusza Czapli i Bartosza Kobieli -pełne emocji ale i merytoryczne, wyraźnie "rozgrzały salę" i wywołały reakcję . Dyskusja przeciągnęła się poza wyznaczony czas a my pokazaliśmy , że znamy fakty z historii najnowszej i mamy własne poglądy na ich temat.
KOŁO POLITOLOGICZNE „ENTROPIA” ROK SZKOLNY 2009/10
W tym roku szkolnym szeregi naszego koła zostały zasilone przez prężną grupę z kl. IA
( Michał Tutaj, Paweł Gurbała, Krzysztof Ciesielski, Tomasz Drab, Bartosz Kobiela, Jakub Leśnikowski, Ada Beleć) oraz z kl. I D (Nikodem Kwasek i Ola Kleszcz). Ten przypływ „swieżej krwi” dodał nam nowej energii i zainspirował do dalszej intensywnej działalności.
Jeszcze we wrześniu przygotowaliśmy we współpracy z kl.III A spektakl historyczny poświecony 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej. Zorganizowaliśmy i przeprowadzili debatę nt. stosunków polsko-niemieckich i polsko-rosyjskich.
W listopadzie obserwowaliśmy obrady Rady Miasta, chcąc połączyć wiedzę teoretyczną nt. samorządu terytorialnego z praktyką.
W lutym zorganizowaliśmy sesję poświęconą problemom Bliskiego Wschodu po II wojnie światowej. Mówiliśmy o syjonizmie, powstaniu państwa Izrael, stosunkach Izraela z Arabami, stosunkach Izraela z Iranem, ważnych postaciach związanych z tematem. W drugiej części odbyła się debata związana z poruszanymi tematami.
W kwietniu wzięliśmy udział w warsztatach europejskich połączonych ze spotkaniem z J. Buzkiem. Członek koła M.Tutaj, za aktywny udział w debacie został nagrodzony udziałem w wycieczce do Brukseli.
12 kwietnia 2010 przygotowaliśmy apel poświęcony ofiarom katastrofy w Smoleńsku a 14 kwietnia 2010 pojechaliśmy w grupie 15 osób do Warszawy pod Pałac Prezydencki by złożyć hołd przed trumnami Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Marii Kaczyńskiej.
W związku z zakończeniem nauki w I LO pożegnaliśmy współtwórców koła z kl. III A i III F- szefa koła Filipa Kuśmierskiego, Wojtka Błachowicza-Chabrowskiego, Izę Adamczyk, Agnieszkę Janicką, Martę Baran, Justynę Wrzalik, Adriana Kaczmarczyka, Klaudię Gadowską i Monikę Kokoszkę.
To oni trzy lata temu zakładali ENTROPIĘ, prowadzili i przygotowywali debaty, akcje, uczestniczyli w dyskusjach i wycieczkach. Tworzyli zgraną grupę rozpoznawalną w całej Szkole, podziwianą za ambitne zainteresowania, indywidualizm, poczucie humoru i barwność. To z szeregów ENTROPII „wyszedł” Filip Kuśmierski, który został Przewodniczącym Młodzieżowej Rady Miasta. To dzięki ich staraniom ENTROPIA nie odchodzi wraz z nimi do historii, gdyż przekazali „pałeczkę” młodszym kolegom.
Za kilka lat usłyszymy o nich ponownie być może jako o radnych, prezydentach miast, posłach , politykach….
Musimy się otrząsnąć ze smutku po ich odejściu i działać dalej. Już w maju zaczęliśmy przygotowania do Akcji „Młodzi głosują”- Wybory Prezydencki 2010 Przygotowujemy też nowe debaty. Przyjęliśmy nowych członków….
Koło politologiczne "Entropia" powstało z chęci zrobienia czegoś ciekawego i zarazem pożytecznego.
Założone zostało przez ludzi, którym nie jest obojętne życie szkoły, życie Częstochowy, a nawet całego kraju. Członkowie Entropii starają się odpowiednio wpływać na swoje otoczenie tak, by dać radość i możliwość przeżycia czegoś interesującego nie tylko sobie, ale także, a może i przede wszystkim, pozostałym uczniom Słowackiego. Organizujemy zatem debaty na poruszające nas wszystkich tematy, zapraszamy do szkoły lokalnych polityków i staramy się jak najlepiej poznawać Polskę, dyskutując o problemach trapiących nasz kraj i raz na jakiś czas wyjeżdżając do wybranego przez członków kółka miejsca. Obieramy sobie cele i systematycznie dążymy do ich realizacji, w czym skutecznie pomaga nam opiekunka koła - pani profesor Kaim, nauczycielka historii i wos-u, bez której nie byłoby dziś mowy o czymś takim jak "Entropia".
Jeżeli zatem czujesz, że "Entropia" to miejsce dla Ciebie, to nie zastanawiaj się dłużej i dołącz do nas.
Zapraszamy do naszej galerii: Link!
A także do przejrzenia relacji z naszych spotkań (więcej)
Pod Pałacem Prezydenckim 14 kwietnia