Recenzje
Siedemdziesiąt dwie minuty do... zbrodni
o Znikomości Larsa Norena
Środa, popołudnie. Jadę autobusem, ze słuchawkami w uszach. W pojeździe tłok, w końcu to pora wracania z pracy.Wysiadam na przystanku Dąbrowskiego-sądy, od razu kieruję swe kroki ku Teatrowi im. Adama Mickiewicza. Jaka sztuka? „Znikomość” Larsa Norena. Już, jestem przy teatrze, dostałam bilet. Super! Pierwsze miejsce w pierwszym rzędzie! Wchodzę, oddaję płaszcz, po chwili słychać pierwszy dzwonek. Wchodzę na salę kameralną. Co to? Między sceną, a publicznością jest SIATKA! Czemu to będzie służyć? Zobaczymy… Co każą zrobić, gdy się zaczyna sztuka? Wyłączyć telefon. Tylko gdzie jest mój?! Ach, pewnie został w płaszczu. Szybko wymykam się do szatni, zabieram potencjalną zgubę. Wchodzę znów do sali, a tam dwa razy więcej publiki, niż było przed trzema minutami! Wchodzi dyrektor teatru, na sali robi się cicho, jak w grobie. Pan dyrektor wprowadza nas nieco w fabułę przedstawienia, nazywa je „Siedemdziesięcioma dwoma minutami do zbrodni”. Gasną światła, da się wyczuć oczekiwanie w powietrzu...
Zapala się mały reflektor, pierwsze wrażenie: śmiech! Oto na scenie, w staroświeckiej ławce siedzi mężczyzna z maską Myszki Miki na twarzy i mówicieniutkim głosikiem… Nie wiadomo: śmiać się, czy bać? Po chwili akcja się zagęszcza, maska zdjęta, sztuka zaczyna się na dobre. Nie minęło dziesięć minut i dowiaduję się, po co ta siatka. Doskonały aktor, Maciej Półtorak, wyrażając swą ekspresję, rzucił się w porywie złości na siatkę. Efekt? Wbicie w fotel i mimowolne zamknięcie oczu. Okazuje się, że Sebastian(postać odgrywana przez M.Półtoraka), nękany w szkole pragnie się na niej odegrać. Siedemdziesiąt dwie minuty przed zbrodnią publikuje w Internecie swoje doznania i pobudki, dla których ma zamiar zabić kilkoro nauczycieli i uczniów. Oglądam i nie mogę wyjść z podziwu… Dla Sebastiana każde wspomnienie jest cierpieniem, każda myśl przepełniona goryczą i pragnieniem zemsty. Wrażenia po prostu wspaniałe, przerywniki muzyczne, śpiewa, oczywiście jedyny aktor na scenie. Dodatkowo wszelkie doznania potęgują zwroty w języku angielskim. Co ciekawe, wraz z trwaniem sztuki, coraz bardziej utożsamiam się z Sebastianem! Coraz bardziej rozumiem jego intencje, przyczynę jego czynów… Czy to znaczy, że staję się psychopatką?! Czy to znaczy, że jego zbrodnia może być wytłumaczona, usprawiedliwiona? Chcąc nie chcąc zaczynam podzielać jego przekonania, czyli człowiek żyje po to, by wszystko stracić… Żyje, by żyć w rutynie i tylko nieliczni mają odwagę to zmienić. Zaraz potem zastanawiam się, dlaczego nikt mu nie pomógł? Dlaczego nikt nie dostrzegł jego problemu?! Gdy on wyśmiewa nas wszystkich, ja zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie ma racji...? Nawiązuje kontakt z publiką, rzuca pytania w stronę widzów, w tym do mnie, zasiewa ziarnko zwątpienia w każdej osobie obecnej w tej sali. Porusza do głębi, zachowuje się gwałtownie, irracjonalnie. Wszystko jest nieprzewidywalne, zaskakujące, nie masz pojęcia, kiedy znów aktor rzuci się na siatkę… Gdy sztuka dobiega końca, zapala się światło, mam wrażenie, jakby mnie poddano praniu mózgu… Nie wiem, w co wierzyć… Po chwili jednak przypominam sobie, jak żyć. Mamy propozycję: Zostać i porozmawiać z Dyrektorem i Maćkiem Półtorakiem, odtwórcą głównej i jedynej roli. Zjawiają się. Maciek-Sebastian, przed chwilą cały mokry, teraz przebrany i gotowy do dyskusji. Rozmowa mogłaby trwać cały wieczór, lecz czas nagli. Trzeba iść… Niestety… Całą drogę powrotną rozmyślam o tym, co przed chwilą zobaczyłam.. Chciałabym iść jeszcze raz… Jeszcze tysiąc razy… I zachęcam do tego innych.
Weronika
Być jak… super bohater
Od kilku lat to spektakl „Mayday” wiedzie prym jeśli chodzi o komedie wystawiane na deskach Teatru im. Adama Mickiewicza. Jednak teraz na horyzoncie pojawił się godny rywal. „Być jak Kazimierz Deyna” to sztuka szalenie dynamiczna, zabawna i łatwa w odbiorze.
29 października 1977 roku Kazimierz Deyna strzelił pamiętnego gola w meczu z Portugalią. Tego samego dnia bohater sztuki przyszedł na świat. Jego życie jest normalne, przeciętne. Jednakże to właśnie wydarzenia, które spotykają każdego z nas, doprawione nutką ironii sprawiają, że uśmiech sam ciśnie się na usta. Reżyser spektaklu – Gabriel Gietzky – wyśmiał wszelkie stereotypy i ludzkie zachowania. Wymieszanie polityki i zwykłego życia z odrobiną piłki nożnej złożyło się na świetną komedię.
W rolę głównego bohatera genialnie wciela się Michał Chorosiński; na co dzień związany z Teatrem Polskim z Wrocławia. Na scenie towarzyszą mu dobrze nam znani aktorzy: Waldemar Cudzik, Iwona Chołuj, Agata Ochota-Hutyra, Antoni Rot, Sylwia Karczmarczyk… Niemalże przez cały czas trwania sztuki aktorzy są w ruchu – skaczą, biegają, a przy tym jak gdyby nigdy nic płynnie wygłaszają swoje kwestie.
Scenariusz sztuki składa się z wielu treściwych, ale i prostych mądrości życiowych. Jedną z nich są słowa wypowiedziane przez głównego bohatera pod koniec spektaklu: „Zrozumiałem, że trzeba żyć i pracować tak ciężko jak się tylko potrafi, nawet jak gwiżdże na nas cały stadion. Zrozumiałem, że trzeba być jak Kazimierz Deyna w siedemdziesiątym siódmym”. Obok tak pięknych kwiatów języka polskiego pojawiają się również chwasty… W scenariuszu bowiem pojawia się wiele wulgaryzmów, dzięki którym „ogródek” staje się bardziej naturalny, realistyczny. Aby uzasadnić, napiszę, że wiele siarczystych przekleństw użyto, aby skomentować politykę…
Po obejrzeniu spektaklu nasuwa się jasny wniosek – życie to powtarzany w nieskończoność ten sam spektakl, w którym stale zmienia się obsada… Nie jest to jednak smutny i gorzki obraz naszego żywota. Twórcy „Być jak Kazimierz Deyna” ukazali ludzkie losy w taki sposób, aby zaznaczyć urok ich cykliczności oraz udowodnić widzom, że te wszystkie stereotypy po prostu da się lubić.
Serdecznie zapraszam na spektakl nie tylko fanów piłki nożnej, których może zachęcić nazwisko sportowca w tytule, ale również tych, którzy chcą się zrelaksować i miło spędzić wieczór.
Marta Kąsiel
Od czasu do czasu…
27 marca to wyjątkowa data dla wszystkich wielbicieli sztuki teatralnej – właśnie wtedy odchodzimy Międzynarodowy Dzień Teatru. Właśnie z tej okazji nasze szkolne koło TEATRALNIAK zorganizowało pierwszy – w ponad stuletniej tradycji I LO – wieczór z teatrem. W sali widowiskowej zgromadzili się nie tylko członkowie grupy, ale również uczniowie naszej szkoły i ich znajomi.
Na samym początku tego nieco nowatorskiego wydarzenia na przybyłych czekała miła niespodzianka. TEATRALNIAK przygotował loterię, w której można było wygrać słodki poczęstunek bądź bilet na spektakl Teatru im. Adama Mickiewicza. Następnie zadowoleni goście zasiedli w fotelach i wysłuchali krótkiej prezentacji, na którą złożyły się: osiągnięcia i plany TEATRALNIAKA oraz wprowadzenie do dramatopisarstwa Alana Ayckbourna.
Sztuka w reżyserii Juliusza Machulskiego została przygotowana przez Teatr Telewizji. Niewątpliwie jej zaletą jest wybitna obsada. Jan Englert, Krystyna Janda czy Edyta Jungowska to tylko niektórzy z aktorów, jakich możemy podziwiać w komedii „Od czasu do czasu”. Zachwyca również fabuła – niezwykle zabawna i przewrotna, ale momentami także wzruszająca i refleksyjna. Reakcje publiczności są niezbitym dowodem na to, że spektakl nikogo nie pozostawił obojętnym, a pomysł zorganizowania teatralnego wieczoru był strzałem w dziesiątkę! Dziękujemy wszystkim przybyłym i serdecznie zapraszamy do śledzenia kolejnych poczynań TEATRALNIAKA!
Marta Kąsiel
„A niech was wszyscy diabli!!!” – zapowiedź „Moralności pani Dulskiej” według Eweliny Pietrowiak
Wielkimi krokami zbliża się premiera sztuki „Moralność pani Dulskiej” w reżyserii Eweliny Pietrowiak. Próby do spektaklu są już na zaawansowanym etapie, scenografia przygotowana, a emocje sięgają zenitu. Pracownicy Teatru im. Adama Mickiewicza wyszli z niecodzienną inicjatywą – zaprosili przedstawicieli częstochowskich szkół na konferencję prasową z udziałem reżyserki sztuki. Spotkanie odbyło się 19 marca w Sali kameralnej. Oczywiście nie mogło na nim zabraknąć grupy reprezentującej koło TEATRALNIAK.
Konferencja przebiegła w bardzo swobodnej atmosferze. Reżyserka chętnie odpowiadała na wszystkie pytania – zarówno związane bezpośrednio z przygotowaniami do spektaklu „Moralność pani Dulskiej”, ale także dotyczące ogólnej pracy w teatrze. Ewelina Pietrowiak oprócz reżyserii (teatralnej i operowej) zajmuje się również scenografią. Pracowała w Teatrze Ateneum, warszawskim Laboratorium Dramatu, Teatrze Syrena, czy Teatrze Wielkim w Poznaniu. Jest laureatką wielu nagród, a w 2010 roku została nominowana do Paszportu Polityki. Ponadto przez dwa lata pełniła funkcję dyrektor artystycznej Teatru im. L. Solskiego w Tarnowie. Ewelina Pietrowiak podzieliła się z przybyłymi swoimi refleksjami odnośnie współczesnego teatru oraz roli reżysera. Szczerze opowiedziała, na czym polega jej zawód, przywołała jego wady i zalety. Reżyserka zdradziła też kulisy pracy nad operą oraz mickiewiczowską odsłoną „Moralności pani Dulskiej”. Uczestnicy konferencji dowiedzieli się o zmianach personalnych w obsadzie spektaklu oraz poznali rąbek tajemnicy dotyczący samej sztuki. Ewelina Pietrowiak nie chciała nadzwyczaj uwspółcześniać tekstu Gabrieli Zapolskiej. Od samego początku reżyserka miała swój pomysł na realizacje projektu, nie inspirowała się pozostałymi interpretacjami. Jak sama przyznała pracę nieco utrudniał fakt, że w 1997 roku sztuka ta zagościła na częstochowskiej scenie. Obecni artyści podświadomie nawiązywali do wizji ówczesnego reżysera Ignacego Gogolewskiego. Jednakże Ewelina Pietrowiak wydaje się bardzo podekscytowana i usatysfakcjonowana współpracą z naszymi aktorami.
Warto też wspomnieć, że reżyserka jako jedna z niewielu przełamała stereotyp wizerunki Dulskiej i niespodziewanie w roli głównej bohaterki obsadziła Agatę Ochotę-Hutyrę. W męża bohaterki wcieli się Antoni Rot. Na scenie będziemy mogli zobaczyć aktorów ze stałego zespołu Teatru im. Adama Mickiewicza oraz kilka nowych twarzy.
Po tak ciekawej zapowiedzi spektaklu, jaką była konferencja z udziałem Eweliny Pietrowiak, trudno doczekać się zobaczenia wyniku jej działań. Tekst sztuki śmiało można zaliczyć do jednych z istotniejszych dzieł literackich, toteż tym bardziej warto wybrać się do teatru zobaczyć perypetie pani Dulskiej oczyma utalentowanej Eweliny Pietrowiak.
Marta Kąsiel